Myśl wyrachowana Chciałbyś, żeby po tobie też dzieci płakały? – Bądź ojcem świętym.
Pisałem ongiś o wartości cierpienia Papieża. Nie spodobało się to jednemu z Czytelników. Nie chciał oglądać walczącego z bólem i niemocą człowieka. Nie chciał słyszeć niewyraźnych, wypowiadanych z trudem słów. „Wielką sztuką jest umieć odejść we właściwym czasie” – napisał. Jan Paweł II odszedł we właściwym czasie. Najwłaściwszym. Wieczór pierwszej soboty miesiąca, wigilia święta Miłosierdzia Bożego – tylko Bóg tak umie dobierać czas i okoliczności.
Gdyby Ojciec Święty posłuchał rzeszy myślących po ludzku i usunął się na emeryturę, pozostawiłby po sobie piękną kartę, ale bez pieczęci. Nie miałaby mocy urzędowego dokumentu. Można by ją sobie pooglądać. Teraz pieczęć przyłożył Bóg. I dopisał: „Dobre było”. Życie Karola Wojtyły zostało spełnione. Tak samo jak spełnione zostało życie Kamilka, który umarł na białaczkę. Tak samo jak babci Kowalskiej, która zmarła po latach na alzheimera. I jeszcze jak życie Anki, która przez dziesięciolecia nie mogła chodzić, a z powodu odleżyn i leżeć też nie za bardzo. W Holandii wiedzieliby, jak takim ludziom „pomóc”. Ale oni dotrwali, a Bóg wybrał czas.
Kto na tym świecie liczyłby się jeszcze z najsłabszymi, gdyby Papież nie stawił czoła własnej słabości? Jaką obronę mieliby ci wszyscy, w których dzisiejsi możni widzą tylko materiał do eutanazji?
Ludzie potrafią z innymi ludźmi tylko skończyć. Kiedy jednak zostawią koniec Bogu, On obraca go w początek. Dlatego kto wierzy w Boga, ten wie, że teraz to dopiero się zacznie. Widzieliście, jakich ludzi najwięcej czuwało pod oknami konającego Ojca Świętego? Gdziekolwiek skierowało się oko kamery, wszędzie zapłakane młode twarze. Młodzież na placach miast i po kościołach. Młodzież, młodzież, młodzież. Właśnie do niej skierował umierający ostatnie słowa: „Szukałem was. Teraz wy przyszliście do mnie”. A potem już tylko „amen”.
Różnie w historii bywało z papieżami. Nie wszyscy potrafili być ojcami, bo nie wszyscy chcieli być święci. Ale Jan Paweł II był ojcem, a ojciec nie idzie na emeryturę. Ojcostwo nie wygasa z powodu złego stanu zdrowia i nie traci wartości, gdy ojciec nie potrafi unieść głowy. Ojciec nie traci dzieci, gdy nie potrafi wypowiedzieć słowa. Przeciwnie – one się wokół niego gromadzą. Widzieliście, ile milionów dzieci ma ten, który dla Boga zrezygnował z posiadania dzieci? Przyszli młodzi. Przyszła nadzieja.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl