„Coś mi nie pasuje, coś mi nie gra tu / otworzyli okna by wywietrzał dawny kurz / ale ze śmietnika naleciało pełno much”. Ten fragment piosenki Lonstara zyskuje ostatnio na aktualności, czego dowody daje lektura 23. numeru „Gościa Niedzielnego”. Chodzi mi o artykuł G. Weigla i rozmowę z M. von Garsdorffem.
Chodź dotyczą innych kwestii, zasadniczo mają na celu jedno – troskę o normalną rodzinę. Ostatnimi czasy ingerowanie w rodzinę, jako naturalne środowisko wychowania dzieci, przez szeroko rozumiane państwo może i powinno budzić niepokoje.
Najświeższy pomysł z karami za, jak ja to nazywam, „klapsy prostujące”, w którym nie ma rozróżnienia klapsów od katowania dzieci, nie jest jeszcze aż tak dramatyczny. Dużo gorsze jest rozbijanie umysłów dzieci przez wpajanie im źle definiowanej, źle rozumianej i świadomie źle przekazywanej tolerancji.
Do tej pory promotorem gejowskiej „normalności” była lewica. Ostatnio jednak środowisko homoseksualne samo zaczęło się dobrze organizować, czego efektem jest nowo powstała strona internetowa, zachęcająca do ujawnienia swej prawdziwej natury, nabrania poczucia, że jako gej/lesbijka nie jesteśmy odosobnieni. Reklamował tę stronę Tomasz Raczek w porannym programie telewizji publicznej, przekonując, że ujawnienie się zrzuca ciężar samotności i dodaje sił. Misja telewizji publicznej tak jest skonstruowana, że najpierw przekazywane są wiadomości o paradzie równości, a późnym wieczorem relacja z pól lednickich.
Świadome dążenie do osłabienia rodziny, jej autorytetu, widzimy w wielu krajach, gdzie rodzice nie mogą powiedzieć, że nie chcą posyłać swoich dzieci na prelekcję organizowaną w szkole przez kampanię progejowską, czy lekcje wychowania seksualnego. Rodzice mają obowiązek swoje dzieci tam wysłać. Państwo wie lepiej, czego i jak nauczać. Wolałbym, żeby państwo wykazywało więcej wiary w rodzinę i jej sposób wychowania. Nie dajmy się zamknąć w więzieniu wolności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Benedykt Polok