Nikt chyba nie podejrzewał, że służba zdrowia stanie się ważnym tematem kampanii prezydenckiej. Słowa "komercjalizacja" i "prywatyzacja", "publiczny" i "niepubliczny" były odmieniane przez wszystkie przypadki.
W Polsce można się leczyć za swoje pieniądze albo za pieniądze Narodowego Funduszu Zdrowia. Te z NFZ też są „swoje”, bo pochodzą z obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Płacenie czy niepłacenie za usługi medyczne nie ma nic wspólnego z tym, kto jest właścicielem szpitala czy przychodni. Za procedury nieobjęte refundacją NFZ pieniędzy może bowiem zażądać ośrodek państwowy, z kolei prywatny (jeżeli ma podpisaną umowę z NFZ) może wyleczyć za darmo. Prywatny, państwowy, publiczny i niepubliczny. O co w tym wszystkim chodzi?
Niepubliczny to nie prywatny
W Polsce jest 700 szpitali publicznych, 77 niepublicznych i 170 prywatnych. Szpitale publiczne, inaczej zwane państwowymi, i niepubliczne należą do samorządów. Tak jest od roku 1998. Co różni szpitale publiczne (czy ogólnie ZOZ-y publiczne) od szpitali niepublicznych (czyli ZOZ-ów niepublicznych), skoro właścicielami i jednych i drugich są samorządy? Otóż szpitale niepubliczne działają według kodeksu spółek handlowych. Jaka jest tego konsekwencja? ZOZ publiczny nie może upaść. A ZOZ niepubliczny może. W efekcie szpitale państwowe mogą zadłużać się bez końca, bo ich długi i tak spłaci państwo. W przeszłości zdarzało się to wielokrotnie. ZOZ-y niepubliczne są spółkami, w których obowiązują zdrowe zasady ekonomii, które muszą liczyć się z kosztami i których budżety muszą być zbilansowane. Nie oznacza to, że niepubliczny szpital nie może przynosić strat. Znaczy tylko tyle, że te straty muszą być pod kontrolą, a akcjonariusze powinni mieć świadomość tego, że po przekroczeniu bezpiecznego poziomu zadłużenia, jeżeli nie zostaną podjęte kroki naprawcze, spółka upadnie, a długi będą zobowiązani spłacać oni sami.
Trzecią kategorią są szpitale prywatne. W całości należą do prywatnych inwestorów, choć też muszą się podporządkować kodeksowi spółek prawa handlowego. Ich ewentualne długi będą spłacane przez właścicieli. Dlatego dążą oni do tego, by bilans ekonomiczny był dla szpitala korzystny.
Co z tą komercjalizacją?
W ostatnich dniach karierę robi słowo „komercjalizacja”. Szpitale są komercjalizowane od ponad 10 lat. Gdy samorząd chce, by znajdujący się na jego terenie szpital publiczny zaczął działać według praw gospodarki rynkowej, może go zamienić w spółkę prawa handlowego. Ta zamiana to właśnie komercjalizacja. W jej wyniku szpital publiczny staje się niepublicznym. Jedną z takich placówek jest Szpital Świętej Trójcy w Płocku. W 2004 r. rozpoczęły się prace nad restrukturyzacją istniejącego wówczas zespołu publicznych ZOZ-ów. Zawiązana została spółka, w której 100 proc. udziałów posiada samorząd Płocka. Dawny zespół zlikwidowano, a w jego miejsce utworzono Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „Płocki ZOZ”. – Mówi się, że taka komercjalizacja może być pierwszym krokiem do prywatyzacji, ale mam nadzieję, że samorząd na to nie pozwoli. Szpital musi być zbilansowany, jednak nie zależy nam, żeby dążyć za wszelką cenę do zysku – podkreśla prezes zarządu Artur Krawczyk. Obecnie w placówce działa 12 oddziałów. Głównym źródłem jej utrzymania są kontrakty z NFZ, płatne usługi to zaledwie 5 proc. dochodów. – Większość ludzi przyzwyczajona jest do tego, że szpital nie jest miejscem, w którym płaci się za usługi – mówi Krawczyk.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek