Olaf Scholz najwyraźniej nie wyciągnął wniosków z przegranej polityki Berlina wobec Moskwy i nie dostrzega podobieństw pomiędzy Rosją a Chinami - ocenił w rozmowie z PAP politolog z Uniwersytetu Nottingham Andreas Fulda, komentując planowaną na piątek wizytę kanclerza RFN w Chinach.
Profesor Fulda podkreślił przy tym, że wizyta następuje krótko po zakończonym niedawno w Pekinie XX zjeździe Komunistycznej Partii Chin (KPCh), na którym przywódca kraju Xi Jinping przedłużył i dodatkowo umocnił swoją władzę.
To wzbudza obawy, że Scholz będzie kontynuował politykę "najpierw Niemcy" swojej poprzedniczki Angeli Merkel. "Poszukując punktu środkowego pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem, Scholz wysyła mocny sygnał, że w czasie systemowej rywalizacji między demokracjami a autokracjami na Niemczech nie można polegać" - ocenił ekspert.
"Nie wydaje się, aby Scholz wyciągnął wnioski z nieudanej polityki Niemiec wobec Rosji. Według jej architekta, byłego ministra spraw zagranicznych Frank-Waltera Steinmeiera, +splatanie+ i +zmiana poprzez handel+ miały zintegrować Rosję z Europą. Tak się nie stało" - przypomniał Fulda. Steinmeier jest obecnie prezydentem Niemiec.
"To niepokojące, że Scholz, który wygłosił powszechnie uznane przemówienie w niemieckim Bundestagu na temat +Zeitenwende+, nie wydaje się zdolny do dostrzeżenia uderzających podobieństw pomiędzy neoimperialną Rosją a neototalitarnymi Chinami" - podkreślił Fulda, który jest politologiem, socjologiem, sinologiem i ekspertem ds. stosunków europejsko-chińskich, znanym z krytyki komunistycznych władz w Pekinie.
Przeczytaj: Jak Xi Jinping stał się "przewodniczącym wszystkiego"
Terminem "Zeitenwende" (zmiana epoki) określa się zwrot w polityce geostrategicznej Niemiec, ogłoszony przez Scholza w reakcji na agresję Rosji przeciwko Ukrainie.
Fulda zaznaczył, że w czasie wizyty w Pekinie Scholzowi będzie towarzyszyła delegacja niemieckich przemysłowców. "Wydaje się, że szefowie niemieckich konglomeratów, takich jak BASF, nie zważają na podwyższone ryzyko geopolityczne w tym regionie. Są chętni do pogłębiania swojego zaangażowania w Chinach, zamiast wycofywać się z tego kraju" - ocenił.
Wcześniej ekspert z Uniwersytetu Nottingham odniósł się na Twitterze do doniesień o planach przeniesienia części produkcji koncernów BASF i BMW do Chin oraz sprzedaży chińskim firmom udziałów w terminalu kontenerowym w Hamburgu i niemieckiej fabryki czipów. "Sekretarz generalny Xi musi być bardzo zadowolony z towarzysza Scholza" - napisał.
Oceniał również, że Niemcy są "najsłabszym ogniwem" w systemowej rywalizacji demokracji z autokracjami.
Na kontrowersje wokół wizyty Scholza zwracali uwagę również inni eksperci. Dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) w rozmowie z PAP wyraził opinię, że będzie ona w Chinach wykorzystywana propagandowo i przedstawiana jako "swoisty hołd" dla "triumfującego Xi Jinpinga". Natomiast prof. Philippe Le Corre z Uniwersytetu Harvarda przekazał PAP, że podróż kanclerza to "zła wiadomość dla jedności Zachodu wobec Chin". Zwrócił uwagę na obawy, że Scholz "przedłoży interesy niemieckiego przemysłu ponad wartości i interesy UE".