W każdym okresie poprzedzającym każde wybory oszałamiająco popularne jest hasło "Ja nie mam na kogo głosować". Ono jest bardzo podobne do zdania, które od wieków wygłaszają kobiety przed pełną szafą: "Ja nie mam co na siebie włożyć".
Nie, to nie znaczy, że te kobiety kłamią albo się mylą. Skoro mówią, że nie mają co na siebie włożyć, to widać nie mają. Ale przecież w końcu coś wkładają, bo raczej rzadko zdarza się, żeby jakaś pani paradowała po ulicy w stroju Ewy. Pewnie te panie nie są zadowolone z tego, co włożyły, ale jednak wybrały w końcu coś z tego, czego nie miały do włożenia. Pytanie więc, co zdecydowało o wyborze niezadowalającej bordowej spódnicy i beznadziejnego czarnego żakietu, a nie tej fatalnej sukienki i debilnego kapelusza. Bo coś przecież zadecydowało. Żakiet okazał się lepszy od sukienki, beznadziejne wygrało z debilnym. Zawsze coś tam człowiek wybierze, gdy musi. Konieczność to często dobra rzecz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak