Kościół nie akceptuje zapłodnienia pozaustrojowego nie tylko dlatego, że łączy się ono ze śmiercią embrionów, ale także uznając za godziwe jedynie poczęcie dziecka drogą aktu małżeńskiego. Dlaczego?
– Akt małżeński jest najbardziej intymnym aktem ludzkim o określonej treści i niezwykle wyrazistej. W jego treść wpisuje się pozawerbalna komunikacja co do relacji łączącej dwie osoby. Jest to typowy akt ludzki, pociągający za sobą moralną odpowiedzialność. W skrajnych przypadkach może oznaczać komunikację miłości i wzajemnego oddania lub jej zaprzeczenie jako akt nienawiści i pogardy, np. w przypadku gwałtu. Drugim jego znaczeniem i funkcją jest przekazywanie życia.
Mówił o tym Ojciec Święty Jan Paweł II, formułując teologię ciała. Nie mniej ważna jest symbolika aktu małżeńskiego „dwojga w jednym ciele”, czyli komunii cielesnej, psychicznej i duchowej dwojga ludzi. W tym świetle widać dopiero, jak bardzo akt małżeński różni się od zwierzęcej kopulacji reproduktywnej. Dziecko – poczęte w wyniku pożycia małżeńskiego – przyjmuje się jako coś otrzymanego, swego rodzaju dar. Natomiast w procesie zapłodnienia pozaustrojowego dziecko się „produkuje” na zamówienie za pomocą określonej techniki i fragmentuje ciągły proces powstania i wzrastania dziecka w środowisku ustrojowym. W najsłabszej fazie jego istnienia oddaje się je do zamrażarki czy poddaje różnorodnym procedurom laboratoryjnym. Jest to niegodziwość w sposobie traktowania dziecka w pierwszych momentach jego istnienia. Są to warunki zupełnie nieludzkie.
A tymczasem godność dziecka wymaga szacunku od pierwszych chwil jego istnienia. Nieporównywalnie lepsze warunki do rozwoju ma dziecko poczęte w sposób naturalny, bezpośrednio w organizmie matki. Zatem można powiedzieć, że „prawem dziecka” jest rozwój w tym właśnie, najkorzystniejszym dlań środowisku. A najlepszym zabezpieczeniem tego prawa jest rodzina, potwierdzona zawarciem kontraktu małżeńskiego, a więc mająca sankcję i gwarancję społeczną trwałości. W przypadku małżeństwa sakramentalnego ta gwarancja jest jeszcze bardziej wzmocniona. Widzimy także, jak bardzo dba się o dobro dziecka w przypadku adopcji. Każda legalna adopcja poprzedzana jest drobiazgowymi badaniami zdolności danego małżeństwa do przyjęcia i wychowania dziecka. Zwolennicy metody in vitro nie mówią nic o prawach dziecka, lecz podkreślają bezwarunkowe i bezwzględne „prawo kobiety do posiadania dziecka”. Kolejną kwestią jest prawo dziecka do własnej genealogii. W wypadku zapłodnienia pozaustrojowego często nie jest wiadomo, kto jest dawcą jednej komórki, a kto drugiej. Bywa, że wchodzi w grę tzw. surogatka, czyli matka zastępcza. Genealogia dziecka zostaje tak splątana, że gdy dorośnie, będzie miało problemy tożsamościowe. W Europie Zachodniej istnieją już stowarzyszenia urodzonych anonimowo dzieci, które urodziły się bez genealogii, a teraz dochodzą swoich praw.
Polska przed 12 laty podpisała konwencję bioetyczną z Oviedo. Co ona zakłada?
– Konwencja próbuje uregulować bardzo szeroki obszar związany z biotechnologią. Jej autorzy są świadomi, „że niewłaściwe wykorzystanie biologii i medycyny może zagrażać godności ludzkiej”. Stwierdza, iż „interes i dobro osoby ludzkiej przeważa nad wyłącznym interesem społeczeństwa lub nauki”. Decydujący jest prymat istoty ludzkiej. Nie jest to konwencja idealna. Reguluje m. in. kwestię statusu ludzkiego genomu (dziedzictwa genetycznego) oraz możliwości używania tkanek ludzkich do przeszczepów bądź innych celów. Jesteśmy jednym z krajów europejskich, który jej nie ratyfikował. Warunkiem ratyfikacji jest wprowadzenie prawa krajowego regulującego te kwestie.
oceń artykuł