„Grozi nam powrót do średniowiecza” – słyszymy często przestrogi przed „nadejściem barbarzyństwa”. My rzucamy odwrotne hasło: „Wracamy do średniowiecza!”. Tam znajdziemy tożsamość naszego kontynentu, zagubioną ideę Europy.
To średniowiecze – mówimy często o czymś, co uważamy za zacofane i prymitywne. A przecież nie znajdziemy ani jednego historyka, który by sądził, że średniowiecze było epoką „ciemną”. Problem w tym, że wiedza uczonych w niewielkim stopniu przebija się do świadomości społecznej. Wciąż pokutują nonsensowne stereotypy. Wielu z nas nawet w szkole uczyło się o zastoju nauki i uwiądzie kultury, które rzekomo cechowały wieki średnie. Mówiono o „mrokach” średniowiecza. Tej „ponurej” epoce przeciwstawiano radosne i twórcze odrodzenie.
Epoki gorsze i lepsze
Na początek kilka zagadek:
Proszę odpowiedzieć, w jakiej epoce dzieją się opisywane poniżej wydarzenia i sytuacje:
1. Profesorowie i studenci, tworzący wspólnotę ludzi oddających się nauce, swobodnie dyskutują na różne tematy, również teologiczne. Nikt nie cenzuruje ich wypowiedzi, nawet jeśli nie są one zgodne z oficjalnie uznawaną doktryną Kościoła.
2. Uczeni chrześcijańscy, muzułmańscy i żydowscy razem zgodnie pracują w instytucji stworzonej dla zachowania dziedzictwa naukowego i kulturowego przeszłości. Przez kilkadziesiąt lat kolejne ich pokolenia tłumaczą teksty filozofów i uczonych greckich oraz rzymskich, a także święte księgi różnych religii. Z ich osiągnięć korzystają europejskie uczelnie.
3. Przestrzeń teatralna nie ogranicza się do sceny i widowni. Przedstawienie odbywa się na ulicy, w wielu miejscach naraz. Staje się wielkim festynem, w którym bierze udział cała społeczność.
Wszystko to mogło wydarzyć się w XXI wieku. Ale naprawdę miało miejsce w średniowieczu. Właśnie w tej tak często pogardzanej epoce powstały uniwersytety, takie jakie znamy obecnie. Panowała w nich duża swoboda myśli (przykład 1). Przykład 2 mówi o tzw. szkole tłumaczy w Toledo, działającej w XII–XIII w.
Przykład 3 opowiada o średniowiecznym teatrze, który jest często inspiracją dla współczesnych artystów.
Takie przykłady można mnożyć. A jednak wciąż pokutuje niezrozumiały podział na epoki gorsze i lepsze. Wyżyny ludzkiej myśli kojarzą się z odrodzeniem i oświeceniem, dla średniowiecza pozostaje skojarzenie z torturami i zbrodniami. A przecież zbrodnie i tortury zdarzały się we wszystkich epokach. Na przykład procesy czarownic, przypisywane średniowieczu, zaczęły się pod sam jego koniec i naprawdę częste stały się dopiero w XVI i XVII wieku. Powinny więc „obciążyć konto” renesansu.
Tożsamość Europy
„Europa ukształtowała się między VIII a XIII wiekiem, z zetknięcia się starożytnej tradycji grecko-rzymskiej z barbarzyństwem. Stanowiła w średniowieczu bardzo spójną jedność, którą łączył wspólny system wartości, wartości chrześcijańskich” – pisał wielki historyk francuski Georges Duby.
Europa ma wyraźnie problemy ze swą tożsamością. Kiedy przystąpiono do sporządzania tekstu konstytucji Unii Europejskiej, nie bardzo wiedziano, co właściwie dziś oznacza pojęcie „Europa”. Pojawiły się propozycje, by napisać, że dziedzictwem Europy są tradycje greckie i rzymskie, a także dokonania oświecenia. Propozycje te pomijały więc ponad tysiąc lat, podczas których tworzyło się to, co odróżnia Europę od innych kontynentów.
Europa zachowuje się jak człowiek, który chce wyprzeć ze świadomości całą swoją młodość, wyrzekając się jej i uważając za jeden wielki błąd.
Czarna legenda
Szczególną pogardą darzono średniowiecze w epoce oświecenia. Ówcześni intelektualiści, z których wielu było ateistami, nie mogli pogodzić się z myślą, że cała kultura wieków średnich była związana z Kościołem. Narodziło się wówczas zjawisko, które historycy nazywają dziś „czarną legendą” średniowiecza. Polega ona na zupełnym przemilczeniu wszystkiego, co było w tej epoce dobre. To tak, jakby całą wiedzę o XIX wieku sprowadzić do handlu niewolnikami, a o XX – do komór gazowych w obozach koncentracyjnych.
Te stereotypowe sądy okazały się wyjątkowo trwałe. Do tego stopnia, że ludzie mówiący o mrokach średniowiecza, jednocześnie podziwiają piękno gotyckich katedr i zachwycają się etosem rycerskim, nie nazywając tego dziedzictwem wieków średnich.
Skąd wzięła się trwałość tych uprzedzeń? Prawdopodobnie stąd, że w XVIII wieku, właśnie w okresie oświecenia, zaczęło kształtować się to, co dziś nazywamy opinią publiczną. Formułowane wówczas poglądy docierały do szerokich kręgów społeczeństwa, podczas gdy wcześniej dyskutowały tylko wąskie elity. Akurat kiedy drukowano pierwsze gazety i kiedy powstawały nowoczesne narody, średniowiecze miało wyjątkowo złe „notowania”.
Moda na antykatolicyzm
To wszystko nie tłumaczy jeszcze niechęci do średniowiecza wielu intelektualistów współczesnych. Musimy jednak pamiętać, że średniowieczna Europa była oparta na wartościach chrześcijańskich, była nimi głęboko przesiąknięta we wszystkich dziedzinach. Nie każdemu to się podoba. Wydaje się, że stara „czarna legenda” średniowiecza połączyła się ze współczesną „czarną legendą” Kościoła katolickiego.
Kiedyś o wszelkie zło na świecie oskarżano Żydów lub masonów. Dziś już mało kto w to wierzy. Opinia publiczna jest szczególnie wyczulona na antysemityzm, a poszukiwanie wszędzie masonów razi anachronizmem. Teraz modne jest szukanie „tajemniczych mafii rządzących światem” w Kościele katolickim. W powieściach i filmach rozrywkowych ciągle pojawiają się mroczne postaci sadystycznych inkwizytorów, a także „zdradzieckie sitwy” – zależnie od epoki – templariuszy, jezuitów czy Opus Dei.
„Dzieje katolicyzmu przedstawia się jako historię ignorancji, represji i stagnacji. Antykatolicyzm jest dziś jedynym dopuszczalnym uprzedzeniem. Drwiny i żarty z Kościoła nie znają granic” – pisze amerykański uczony, Thomas E. Woods, we wstępie do wydanej niedawno książki „Jak Kościół katolicki zbudował zachodnią cywilizację”.
Wracamy do średniowiecza - L. Śliwa