Kultura i sztuka Wiele osób dziś twierdzi, że woli się modlić w kościele gotyckim niż we współczesnym. – W tych świątyniach panuje atmosfera sprzyjająca modlitwie – mówią.
To nie przypadek. U źródeł stylu gotyckiego leży bowiem teologia. Wszystko zaczęło się około 1135 roku w opactwie Saint Denis (św. Dionizego) pod Paryżem. Opat Suger dobudowywał przedsionek i absydę do istniejącego już kościoła. W swych planach oparł się na myśli teologicznej Pseudo-Dionizego Areopagity, że Bóg jest światłością, a więź między Stwórcą a człowiekiem podtrzymuje promień światła.
Opat skupił się więc na tym, by wpuścić do świątyni jak najwięcej światła. By tego dokonać, wykorzystał najnowsze osiągnięcia nauki, dowodzące, że łuk ostry jest znacznie wytrzymalszy od pełnego. Kazał wybić w ścianach wielkie okna o ostrych łukach, przypominających złożone do modlitwy ręce, a ciężar sklepienia przerzucił z murów na filary i przypory.
Wkrótce znalazł całe rzesze naśladowców. Kolejne miasta pragnęły zbudować gotyckie katedry. Po Europie krążyły wyspecjalizowane „brygady” budowniczych katedr, stawiających budowle strzeliste, wznoszące się do nieba, rozświetlone kolorowym światłem płynącym przez witraże.
Gotyk był wielkim przełomem w historii architektury. Po raz pierwszy stworzono wówczas kamienne budowle szkieletowe, eliminujące masywne mury. Dzisiejsza architektura stali i szkła jest więc w pewnym sensie spadkobierczynią gotyku. A słowa „Bóg jest światłością” wciąż do nas przemawiają. Pewnie dlatego tak lubimy się modlić w gotyckich kościołach…
Wracamy do średniowiecza - L. Śliwa