Wizyta premiera Tuska w USA i jego spotkanie z prezydentem Bushem w Białym Domu przybliżają nas do finału negocjacji w sprawie instalacji w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
W trakcie wizyty premiera Tuska pojawiły się informacje, że Amerykanie są skłonni przekazać nam nowoczesne wyrzutnie rakietowe typu „Patriot” i przeszkolić ich załogi, a prezydent Bush zadeklarował uczestnictwo w innych projektach na rzecz naszego bezpieczeństwa. To dobra informacja. W przeszłości niewiele mieliśmy korzyści z udziału w operacji w Iraku czy zakupu amerykańskich F 16. Przypomnę, że wówczas politycy obiecywali niebywałe korzyści dla naszej gospodarki.
Strefa okupacyjna w Iraku miała być punktem wyjścia dla wielkich inwestycji w tym kraju, a offset za samoloty miał rozruszać naszą gospodarkę. Nic z tego nie wyszło, co – jak sądzę – w znacznym stopniu obciąża polską stronę, która nie potrafiła skutecznie wyegzekwować amerykańskich zobowiązań. Nie ma trwałych sojuszy politycznych bez dobrych relacji gospodarczych.
Tymczasem zaangażowanie gospodarcze Stanów Zjednoczonych w nasz kraj jest mniej niż skromne. Nie potrafiliśmy skłonić do inwestycji również zamożnych Amerykanów polskiego pochodzenia. Żadna z kolejnych ekip rządowych nie zrobiła nic dla zbudowania trwałych podstaw gospodarczych i politycznych z największym i niewątpliwie życzliwym dla nas supermocarstwem.
Dlatego tak ważne jest, aby rozmowy o instalacji tarczy antyrakietowej zakończyły się powodzeniem. Zmienia to ocenę naszego kraju z punktu widzenia globalnych amerykańskich interesów. Mam nadzieję, że wizyta premiera Tuska przybliża nas do chwili, gdy razem z Czechami będziemy mogli zakończyć negocjacje i podpisać porozumienie pod największym strategicznym projektem pierwszej dekady XXI wieku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - komenatrz: Andrzej Grajewski