Embrionalne komórki macierzyste mogą zamienić się w każdą tkankę organizmu. Jeżeli ktoś ma uszkodzony rdzeń kręgowy i jest sparaliżowany, mógłby – teoretycznie – zostać wyleczony.
Wprowadzone do organizmu embrionalne komórki macierzyste – teoretycznie – mogłyby zamienić się we włókna nerwowe i naprawić uszkodzenia. Te same komórki mogłyby – teoretycznie – odbudować zanikającą korę mózgową u pacjentów cierpiących na chorobę Alzheimera, czy – teoretycznie – zregenerować komórki istoty szarej w mózgu osoby cierpiącej na chorobę Parkinsona. Piszę „teoretycznie”, bo nikt nie został jeszcze w ten sposób wyleczony. Trwają badania, trwają próby, a im więcej wiemy, tym trudniej nam zrozumieć, dlaczego to wszystko tak długo trwa i… nie działa.
Dlaczego zastrzyk z embrionalnych komórek macierzystych tak często kończy się powstaniem specyficznego nowotworu, który jest chaotyczną mieszaniną rozmaitych tkanek? Badania prowadzi się dalej, a ich rozmach powoduje, że brakuje do nich ludzkich embrionów. Tylko z nich bowiem można pobierać embrionalne komórki macierzyste. Brytyjczycy znaleźli na to sposób. Będą tworzyć hybrydy. Komórka jajowa będzie zwierzęca, a materiał genetyczny w jej środku będzie pochodził od człowieka. Nie uspokajają mnie zapewnienia, że powstały w ten sposób embrion „tylko” w dziesiątych częściach procenta będzie zwierzęcy.
Równocześnie, obok embrionalnych, komórki macierzyste mogą pochodzić od dorosłego dawcy. I tutaj niespodzianka. Choć możliwości ich różnicowania są mniejsze, dzięki takiej terapii leczy się już dzisiaj wiele chorób. W wielu ośrodkach przeprowadza się eksperymenty kliniczne przed rozpoczęciem regularnej terapii. „Dorosłe” komórki macierzyste nie tworzą potworniaków i – gdy pobrane z własnego ciała – nie mogą być odrzucone przez organizm. A co najważniejsze, by z nich korzystać, nie potrzeba w ogóle embriona. Brytyjczycy uchylili drzwi do pokoju, w którym nie ma światła. – Będziemy pilnowali, by drzwi były tylko trochę otwarte, by nikt niepostrzeżenie się tam nie dostał i by nikt nie wydostał się na zewnątrz – twierdzą urzędnicy.
Stąd te kontrole i występowanie o osobną zgodę na każdy eksperyment. Drzwi nie mogą być trochę otwarte. Są albo otwarte, albo zamknięte. Ja wolałbym, by były zamknięte, a klucz zniszczony. Chcę wierzyć, że cel, o którym mówią badacze, jest prawdziwym motywem występowania o zgodę na tworzenie i badanie hybryd. Że chodzi o pomoc tym, którym dzisiejsza medycyna nie może pomóc. Trzeba jednak pamiętać, że nawet najbardziej chwalebny cel nie może uświęcać nagannych środków. Tym bardziej że naukowcy są coraz bliżej osiągnięcia go w inny sposób.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - komentarz Tomasza Rożka