Świńska grypa, królowa mediów ostatnich miesięcy, powoli odchodzi w zapomnienie.
Coraz głośniej mówi się, że cały ten szum, straszenie wizją wielu śmiertelnych ofiar i przedstawianie szczepień jako jedynej deski ratunku było wypadkową działań farmaceutycznego lobby i żądnych sensacji dziennikarzy. Ludzie w większości nie ulegli panice i zachowali się dość przytomnie. Nawet tam, gdzie państwa kupiły szczepionki, niewielu chciało z nich skorzystać. Skorzystały za to farmaceutyczne firmy.
Być może dziś decydenci w różnych krajach plują sobie w brodę, że dali się nabrać i wydali na niepotrzebny specyfik z kieszeni podatników ciężkie miliony. Kiedy podczas swojej pielgrzymki do Afryki Benedykt XVI
wspomniał o sprzeciwie Kościoła wobec stosowania prezerwatyw, wytoczono przeciw niemu najcięższe działa. Łącznie z oskarżaniem o odpowiedzialność za śmierć milionów ludzi chorujących na AIDS. Dziś, po aferze ze świńską grypą, widać wyraźnie, że lobby farmaceutyczne nie jest Matką Teresą.
Bardzo zależy mu na zysku. Termometry i notatniki potrzebne przy stosowaniu naturalnych metod planowania rodziny niewiele kosztują. Wierność małżeńska nie kosztuje nic. Za to pigułki, globulki, maści, kremy i inne specyfiki kosztują całkiem sporo. Zwłaszcza jeśli ktoś stosuje je regularnie przez wiele lat. Może w końcu do społecznej świadomości dotrze, że propagowanie prezerwatyw i innych środków antykoncepcyjnych niekoniecznie wynika z troski o dobro człowieka. Prawie na pewno wynika ze zwykłej chęci zysku.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny portalu wiara.pl