Berlin. W grudniu 2009 r. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przekazał Berlinowi notę dyplomatyczną, w której podnosi kwestię statusu blisko 2 mln Polaków żyjących w RFN.
Zdecydowana większość spośród nich to emigranci, część to potomkowie Polaków z Zagłębia Ruhry, którzy osiedlili się w Niemczech już w XIX wieku i spełniają niemieckie kryteria zasiedziałej mniejszości narodowej. W podpisanym w 1991 r. niemiecko-polskim „Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy” przyjęto, że w Polsce żyje „niemiecka mniejszość”, ale nie ma „mniejszości polskiej” w Niemczech.
Wprawdzie traktat stanowi, że Polacy w Niemczech mogą ubiegać się o te same prawa co „niemiecka mniejszość” w Polsce, jednak w praktyce jest inaczej, zwłaszcza przy organizacji nauczania w języku ojczystym. Według prawa w RFN, istnieją 4 historyczne mniejszości narodowe: Duńczycy, Fryzyjczycy, Łużyczanie oraz Sinti i Romowie. Emigranci, jak Turcy czy Polacy, nie mogą się ubiegać o status mniejszości.
W końcu 2009 r. w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ukazał się obszerny artykuł Konrada Schullera, specjalisty od spraw polskich i wieloletniego korespondenta tej gazety z Warszawy, próbujący wskazać pozytywne rozwiązanie tej kwestii. Władze niemieckie wyrażają gotowość podjęcia dyskusji, ale odrzucają możliwość przyznania Polakom w RFN statusu mniejszości narodowej, pisze Schuller.
Według niego, parlamentarny sekretarz stanu ds. Przesiedleńców i Mniejszości Narodowych Christoph Bergner (CDU) zadeklarował gotowość rozmów z Polakami „na zasadzie wzajemności”, m.in. na temat biura kontaktowego dla polskich związków w Berlinie oraz zwiększenia godzin języka polskiego w niemieckich szkołach. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż w zdecentralizowanym systemie edukacyjnym w Niemczech w sprawach oświaty decydujące słowo ma nie rząd federalny, lecz rządy poszczególnych landów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - ag/www.dw.de