Olbrzymia większość osób jest albo zdecydowanie kobietami, albo zdecydowanie mężczyznami – rozmowa Tomasza Rożka z prof. Ewą Bartnik, genetyk z Uniwersytetu Warszawskiego
Tomasz Rożek: Na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce najlepszy wynik w biegu na 800 m kobiet uzyskała 18-letnia reprezentantka RPA Caster Semenya. I wybuchł skandal, bo Caster wygląda mało kobieco. Teraz sędziowie mają sprawdzić, czy nie jest mężczyzną. Czy nie wystarczy popatrzeć, by ocenić, jaką kto ma płeć?
Prof. Ewa Bartnik: – Jak rozumiem, mówiąc o cechach fizycznych, ma pan na myśli pierwszorzędowe cechy płciowe. Genitalia są rzeczą ewidentną, dlatego w komisji badającej płeć zawodniczki na pewno będzie ginekolog. Brak genitaliów o niczym jednak nie musi świadczyć. Są osoby, które mają w sobie mieszankę różnych komórek. I męskich, i żeńskich.
Skoro nie cechy fizyczne, co bada się, by określić płeć zawodnika?
– Z mojego punktu widzenia, jako genetyka, są dwie rzeczy, które można sprawdzić. I od razu powiem, że w obydwu przypadkach pozostają wątpliwości. Po pierwsze kobiety mają dwa chromosomy X. I to jest stary test, robiony jeszcze w latach 60. XX wieku. Istnieją jednak kobiety z tzw. zespołem Turnera, które mają tylko jeden chromosom X i one w tych testach wypadają jak mężczyźni. Z kolei mężczyźni mają chromosomy XY, ale zdarza się, że z powodu choroby niektórzy panowie mają chromosomy XXY i oni z powodu posiadania dwóch chromosomów X wypadają w testach jako kobiety.
To jeden sposób określania płci, a drugi?
– Jeden jest na obecność chromosomów X, a drugi na obecność chromosomów Y. Kobieta nie powinna go mieć. Posiadanie chromosomu Y powoduje, że zarodek rozwija się w kierunku męskości. To jednak za mało. W którymś momencie życia mężczyzny, czy jeszcze chłopaka, jego organizm zacznie produkować testosteron. Jeżeli jednak zabraknie receptora testosteronu, nie zauważymy efektów jego działania. I wtedy osobnik mający chromosomy XY jest ładną kobietą, aczkolwiek bezpłodną, w której krwi znajduje się testosteron. Chromosom Y jest, hormon męski, testosteron, też, ale nie ma receptora, który pozwoli temu hormonowi zadziałać.
A więc ten sposób określania płci nie działa.
– To może za dużo powiedziane. Test na określenie płci musi być bardzo złożony. Do tego dochodzą jeszcze regulacje prawne. Pozwalają one na przykład startować w zawodach żeńskich mężczyznom, którzy chirurgicznie zmienili płeć i poddali się terapii hormonalnej, o ile ta zmiana miała miejsce wcześniej niż dwa lata przed zawodami. Według prawa są więc kobietami, choć chromosomy w wyniku operacji przecież się nie zmieniają.
Z tego wynika, że określenie płci wcale nie jest proste.
– Pozostaje jeszcze sprawa hormonów. W ekipie oceniającej płeć zawodniczki z RPA jest endokrynolog. Jeżeli stuprocentowemu mężczyźnie poda się dużo hormonów żeńskich, nastąpi tzw. feminizacja. Jeżeli kobiecie poda się za dużo testosteronu, stanie się męska.
Ale czy można powiedzieć, że mężczyzna karmiony żeńskimi hormonami staje się kobietą?
– Nie, ale jest to kolejny sposób, w jaki możemy zbliżyć się do prawdy. Jedno jest pewne. Jeżeli chodziłoby tylko o testy dotyczące biologii molekularnej, nie wszystkie przypadki zostałyby wyjaśnione.
Czy nieścisłości, o których mówimy, występują często?
– W sporcie coraz częściej. Poza sportem złożoność sytuacji dotyczy bardzo niewielkiej ilości przypadków. Kłopoty z klasyfikacją płci może mieć jedna osoba na tysiąc. Olbrzymia większość osób, zresztą widzimy to w naszym otoczeniu, jest albo zdecydowanie kobietami, albo zdecydowanie mężczyznami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rozek