Bratysława. Władze słowackie podjęły bezprecedensową decyzję, aby nie wpuścić do nadgranicznego miasta Komarno prezydenta Węgier Lászla Sólyoma, który jako prywatna osoba chciał wziąć udział w uroczystości odsłonięcia tam pomnika pierwszego króla Węgier, św. Stefana.
Sólyom został zawrócony przez słowacką policję na granicznym moście na Dunaju. Decyzję podjął rząd premiera Roberta Fico, utworzony z partii populistycznych i nacjonalistycznych. Uzasadniając decyzję, premier Fico wskazał, że wizyta Sólyoma została zaplanowana na 21 sierpnia w kolejną rocznicę napaści wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r.
Brały w niej udział także jednostki węgierskiej armii. Wiadomo jednak, że był to jedynie pretekst. Wizyta Sólyoma w żaden sposób nie miała nawiązywać do tamtych wydarzeń, ale była formą hołdu węgierskiemu władcy, który stworzył zręby państwowości oraz przyjął chrześcijaństwo. Udział wojsk węgierskich w agresji na Czechosłowację władze węgierskie po 1989 r. potępiały wielokrotnie.
Po incydencie Kancelaria Prezydenta Węgier oświadczyła, że strona słowacka była wcześniej szczegółowo informowana o wizycie w Komarnie i nie zgłaszała do tego żadnych zastrzeżeń. Obserwatorzy wskazują, że w tle incydentu jest spór między Budapesztem a Bratysławą o słowacką ustawę językową, który ogranicza używanie języka węgierskiego w życiu publicznym na obszarach zamieszkałych przez mniejszość węgierską.
Według różnych statystyk, na południu Słowacji mieszka blisko 600 tys. Węgrów. Poprzednie rządy słowackie miały wsparcie mniejszości węgierskiej i problemy narodowościowe zostały wyciszone. Rząd Fico znów zaczął rozgrywać „kartę węgierską” dla celów polityki wewnętrznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - ag/www.sme.sk