Miał rację papież Benedykt XVI, gdy podczas uroczystości zamknięcia Roku Świętego Pawła zauważył, że dziś wypowiadanie się przeciwko magisterium Kościoła nie wymaga żadnej odwagi. Heretyków od dawna nie pali się na stosie, a i społeczny ostracyzm nikomu z tego powodu nie grozi. Wręcz przeciwnie.
Najgłupsze pomysły szybko znajdują poklask, jeśli tylko zostaną przedstawione jako sprzeciwianie się rzekomej hegemonii wiary. Wydaje się, że czas już wyciągnąć z tego wnioski.
Co jakiś czas słychać o artyście, który postanowił zaszokować widownię obrazoburczym przedstawieniem czy bluźnierczym show. Często trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to sposób na budowanie popularności. Nawet producenci sprzętu komputerowego potrafią w trosce o swój wizerunek odwoływać się do antychrześcijańskich symboli. Można protestować. Jednak prawda jest taka, że nagłaśnianie takich spraw stanowi doskonałą, darmową reklamę.
Czy lepszych skutków nie przyniosłoby, milczenie? Nam, katolikom, też grozi „przeceniona odwaga”. Wśród nas do dobrego tonu należy oburzanie się i protestowanie. Bez oglądania się na skutki. Czy to pragnienie okazania się lepszym od innych? Lęk przed grzechem cudzym? Nie wiem. Pan Jezus tymczasem, nakazując, byśmy byli nieskazitelni jak gołębie, zalecał także, byśmy byli roztropni jak węże. Niestety, chyba to drugie jest znacznie trudniejsze.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl