Blisko 400 uratowanych dzieci, 17 osób, które porzuciły pracę w klinikach aborcyjnych. To wyniki odbywa-jącej się w Wielkim Poście akcji „40 dni dla życia”.
Wzięło w niej udział 200 tys. osób w 135 miastach USA, Kanady, Australii i Irlandii Północnej. Akcja polegała na nieustannej, przez 40 dni i nocy, modlitwie przed klinikami aborcyjnymi o ocalenie nienarodzonych dzieci. Połączona była z kampanią „Nigdy więcej”, w której ci, którzy niegdyś aborcji dokonali, dawali świadectwo o spustoszeniach, jakie w ich życiu spowodowała.
Dopóki są ludzie, którzy godzą się na zabijanie dzieci w łonie matki, a prawodawstwo pozwala na to niemal bez ograniczeń, potrzeba inicjatyw mających na celu zwiększenie ochrony nienarodzonych. Akcje takie jak „40 dni dla życia” są bardzo potrzebne. Myliłby się jednak ten, kto widziałby w nich tylko manifestację. Owszem, tego wymiaru działaniu wystających pod klinikami aborcyjnymi odmówić nie można.
Warto zauważyć, że tego typu akcje to sięgnięcie do tradycyjnych, ale często zapominanych metod walki o dobro: do modlitwy i postu. Bo czuwanie dzień i noc wymaga sporo samozaparcia. Narzucanie innym swoich poglądów nie zmienia nastrojów społecznych. Więcej, budzi niechęć i irytację do najsłuszniejszych idei. Modlitwa i post to metody, których efektów nie widać natychmiast. Ale to one, przemieniając człowieka od wewnątrz, dają szansę na skuteczną zmianę świata. Bo angażują też Bożą łaskę.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl