In vitro oznacza dużo szczęścia, ale także ogrom cierpienia, bo 70 proc. par, które przechodzą procedurę takiego zapłodnienia, przeżywa ogromną traumę.
Jacek Dziedzina: Pańskie poglądy na temat in vitro wyraźnie się radykalizują: powiedział Pan, że byłby skłonny poprzeć wprowadzenie moratorium na wykonywanie tego zabiegu.
Jarosław Gowin: – Tak, ale nie ze względów etycznych, tylko ze względów medycznych, bo to jest procedura mało skuteczna. Jednocześnie mówiłem, że ze względów politycznych nie opowiem się za moratorium, bo to byłoby niemożliwe do przeprowadzenia.
Pan ciągle rozróżnia zastrzeżenia etyczne od medycznych – przecież te drugie także wpływają na ocenę moralną.
– Swoje zastrzeżenia etyczne podtrzymuję oczywiście w mocy. Byłem świadom ich już rok temu. Natomiast nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wątpliwa medycznie jest ta procedura.
To może trzeba o tym głośniej powiedzieć i zaproponować nowy projekt, postulujący moratorium na in vitro?
– Nie mogę, zgłosiłem przecież swój projekt. Dopiero gdyby on upadł, miałbym ewentualnie wolne ręce do tego, żeby taką propozycję zgłaszać. Na razie chcę przeforsować swój projekt, dlatego że są realne szanse polityczne. A co będzie dalej, nie chcę przesądzać.
Powiedział Pan, że im bardziej poznaje procedurę in vitro, tym bardziej sceptyczny jest wobec niej. Czy zatem nie budzi się Pan z niepokojem, że Pański projekt jednak dopuszcza stosowanie in vitro?
– Nie, nie wywołuje to żadnego niepokoju. Będzie ogromnym sukcesem, jeśli uda się ten projekt przeforsować, bo to prawo będzie dobrze chronić ludzkie zarodki.
Jarosław Gowin – poseł PO, przewodniczący Komisji ds. Bioetyki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina