Dawniej rok akademicki kończył się w czerwcu, a zaczynał w październiku. Teraz już trudno zauważyć, kiedy na uczelni są wakacje.
W najbliższym tygodniu przypada początek października, tradycyjnie w naszej strefie kulturowej oznaczający powrót studentów na uczelnie i rozpoczęcie nowego roku akademickiego. Dawniej, gdy jeszcze byłem studentem albo asystentem, rzeczywiście rok akademicki miał swoje ramy: kończył się w czerwcu, a zaczynał w październiku. Między tymi datami były wakacje albo „robienieniczego”. To się od kilku lat zmienia, teraz już trudno zauważyć, kiedy na uczelni są wakacje, tzn. taki okres, żeby nikogo nie było.
Zdarza się tak może w sierpniu, a i to nie przez cały miesiąc. Opada co prawda kurz wznoszony na korytarzach przez studentów, ale pojawiają się ekipy remontowo-budowlane, które zmieniają nasz świat na lepsze. Z hukiem i łomotem, ale tak widać trzeba. W tym roku przebojem lata w budynku Wydziału Mat.-Fiz.-Chem. jest instalacja windy – za pieniądze z jednego z projektów europejskich. Kiedy sobie pomyślę, że tych pieniędzy europejskich może nam wkrótce zabraknąć, bo jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądał budżet Unii po 2013 r., to oblewa mnie zimny pot. Ile te środki znaczą, ten tylko się dowie, kto je utracił. Niedawno wróciłem z Wisły, zwanej kiedyś nieco na wyrost Perłą Beskidów. Dzisiaj – to perła całą gębą.
Centrum wypiękniało, buduje się tam nową salę gimnastyczną koło liceum, w parku odnowiono amfiteatr, przy deptaku niezliczone restauracje i kawiarnie (piszę „niezliczone”, lecz mam dziwną pewność, że Urząd Skarbowy doskonale wie, ile ich jest i ile podatku należy się od każdej). Nic dziwnego, że w ostatnią sobotę września odbył się tu III Bieg Kelnerów, nawiązujący do imprezy z 1938 r. Najszybsza spośród zawodników biegnących z tacami okazała się Justyna Jachacy z Istebnej, co z przyjemnością odnotowuję. Ale Wisła i sport kojarzą się przede wszystkim z Adamem Małyszem. Teraz, kiedy już powstała po długich i ciężkich cierpieniach skocznia imienia pana Adama, ludzie przyjeżdżają do Malinki, żeby ją zobaczyć.
Warto, mogę to zaręczyć, bo kilka dni spędziłem o rzut kamieniem od tego wspaniałego obiektu. Odbijając z drogi do Malinki w kierunku na Czarne, można dotrzeć do siedziby Prezydenta RP, odrestaurowanej troskliwie w 2002 r. Można ją zwiedzać tylko po uprzednim zgłoszeniu, więc próby „dołączenia” do grupy spełzły na niczym. Nie widziałem wnętrz, ale i otoczenie warte jest wycieczki. Do zamku lubił przyjeżdżać Aleksander Kwaśniewski, podobno mniejszy zapał wykazywał Lech Kaczyński, może obecny prezydent polubi tę rezydencję. Będzie tutaj na przykład mógł spędzić przyszłoroczne Święto Trzech Króli.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim