Rosyjscy okupanci sporządzają listy budynków mieszkalnych w Mariupolu, które rzekomo przeznaczono do wyburzenia lub remontu; te spisy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i służą podstępnemu przekonywaniu mieszkańców, by wracali do miasta - poinformowała w poniedziałek na Telegramie mariupolska rada miejska, lojalna wobec rządu w Kijowie.
Najeźdźcy uciekają się do manipulacji, aby zmusić ludzi do powrotu i zatrzymać ich w Mariupolu tak długo, jak to możliwe. O tym, że rozpowszechniane doniesienia nie są prawdziwe, świadczy brak na liście (zniszczonych miejsc) domów, które zostały całkowicie zrujnowane i wpisanie tam ocalałych budynków z adnotacją do wyburzenia. (...) Okupanci i kolaboranci chcą, żeby mieszkańcy przyjeżdżali i ratowali jakikolwiek ocalały dobytek lub osiedlali się ponownie, bo lokale mają być rzekomo remontowane - napisano w komunikacie ukraińskich władz Mariupola.
Rada miejska przestrzegła przed dawaniem wiary rosyjskim zapewnieniom. "Wzywamy mieszkańców, by nie ufali ludziom, którzy zrujnowali Mariupol. Na razie trwa wojna i jest wielce prawdopodobne, że powrót do miasta stanie się podróżą w jedną stronę. Okupanci chcą, żeby (Ukraińcy) wracali, ponieważ zamierzają wykorzystać ich do niewolniczych prac przymusowych i jako żywe tarcze" - wyjaśniono w oświadczeniu magistratu.
Przeczytaj też: Rosjanie nie panują w powietrzu; stracili doświadczonych pilotów i wiele śmigłowców szturmowych
W okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu, na południowym wschodzie Ukrainy, panuje katastrofalna sytuacja humanitarna. Pomoc zapewniana przez samozwańczą miejską administrację (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób; utrzymuje się również zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.
Lojalny wobec władz w Kijowie mer Mariupola Wadym Bojczenko wyraził 3 czerwca przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.