Żyjemy wśród przedmiotów jednorazowego użytku
Nie widzieliście w okolicy kaletnika? – zapytała spotkana na spacerze z dziećmi koleżanka mojej żony. – A co to patelnik? – zainteresował się nasz młodszy syn. – Naderwała mi się torebka i od dwóch dni szukam po całym mieście człowieka, który by ją naprawił – kontynuowała koleżanka. – Widzicie dzieci: kaletnik to pan, który tworzy i reperuje wyroby ze skóry – wyjaśniła moja lepsza, wszystkowiedząca połowa. – A co to znaczy „reperuje”?
No właśnie – pomyślałem. Gdzie się podziali kaletnicy, szewcy, krawcy, wzięci zegarmistrze, od których roiło się nie tylko w peerelu, ale i przed wojną, kiedy oferty sklepów były prawie tak samo bogate jak dzisiaj? A jednak ludzie oddawali wówczas do naprawy naderwane torebki i buty, a na ubrania składali specjalne zamówienia. Gongi u drzwi rzemieślników dźwięczały na okrągło. Tymczasem dziś idzie się po nowe buty do najbliższego sklepu, a stare lądują w koszu na ulicy. Nasi znajomi krawcy od kilku już lat szyją wyłącznie sutanny, bo tylko księża mają do nich cierpliwość. Nawet zegarmistrze naprawiają głównie antyki, bo ludzie wolą zostawić zepsuty zegarek w szufladzie i kupić sobie nowy.
Koniec świata rzemieślników
W pięknym tekście „Spokój” z tomu „Fado” Andrzej Stasiuk pisze, że w dawnych czasach na wsi nie było śmietników ani śmieci: „Kupowało się różne rzeczy, ale niewiele po nich zostawało. Po cukrze zostawały papierowe torebki, które można było spalić w piecu albo użyć ich kolejny raz. Butelki po occie, oleju i wódce można było sprzedać w sklepie z całkiem poważnym zyskiem. Można też było użyć ich do przechowywania wiśniowych i malinowych soków wytwarzanych w domu. Patentowe butelki od oranżady i piwa, butelki ze sprężynowym zamknięciem z drutu i porcelany wykorzystywało się do przechowywania gazowanych orzeźwiających napojów produkowanych domowym sposobem z drożdży i cukru. Nie było właściwie plastiku, nie było folii, nie było kartonów powlekanych aluminium. Po jedzeniu nic nie zostawało”.
A dziś? Nie da się ukryć, że mieszkamy wśród przedmiotów jednorazowego użytku. Z każdym kolejnym rokiem zwiększa się na świecie przepływ materii, która ma nam zapewnić wygodne życie, ale której nietrwałość nie pozwala na przywiązanie się do niej i kojarzenie jej z konkretnymi sytuacjami życiowymi. Przedmioty przestały budować relacje między ludźmi. Zniknęła magia rzemiosła: wieczorne wizyty w zakładach krawieckich, kiedy zdejmowano miarę z klienta przygotowującego się do ślubu, publicznego wystąpienia czy podróży za ocean. Skończyła się też szkoła życia związana z hierarchią w zawodzie: mistrz–czeladnik–uczeń. Porządek rodzący odpowiedzialność zastąpiły niezdrowe relacje między nadzorcami a personelem hipermarketów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel, poeata, publicysta, redaktor "Frondy"