Ludzie, którzy wierzą w determinizm procesów dziejowych, niepotrzebnie tracą sens życia
W Stanach Zjednoczonych rozgorzała walka między wyznawcami darwinizmu i zwolennikami Inteligentnego Projektu, jak eufemistycznie nazywają się kreacjoniści. Jedni wierzą, że teoria ewolucji już wyjaśniła wszystkie aspekty człowieczeństwa lub że je wkrótce wyjaśni. Drugich razi w darwinizmie nieobecność Boga i degradacja człowieka do roli jedynie wyżej rozwiniętego zwierzęcia. Spór przeniósł się do szkół i domów, a emocje zaostrzyły i sprymitywizowały argumentację obu stron. Ponieważ spór stał się kwestią polityki szkolnej, do akcji wkroczyły instytucje państwa amerykańskiego. W 1987 r. Sąd Najwyższy USA orzekł, że kreacjonizm szerzy poglądy religijne, toteż należy go usunąć z lekcji biologii. W odpowiedzi kreacjoniści zaczęli dochodzić swych racji na drodze sądowej.
Bóg na ławie oskarżonych
Prawda o pochodzeniu świata spoczywa obecnie w rękach prawników amerykańskich. To z kolei zmobilizowało obrońców państwa prawa do podnoszenia coraz to nowych argumentów przeciw Panu Bogu oraz szukania sojuszników w świecie nauki oraz mediów.
Ostatnio odezwał się jeden z takich sojuszników, niejaki profesor Daniel Dennett z Tufts University w stanie Massachusetts. Wyznaje on tradycyjny, skrajny determinizm i mechanicyzm, powtarzając z aprobatą twierdzenie, że „w naturze występują schematy wytwarzane przez pozbawione duszy, mechanicznie przebiegające procesy”. Gdyby tak było, wraz z postępem wiedzy bylibyśmy zdolni coraz lepiej je rozpoznawać i prognozować, a więc coraz lepiej przewidywać przyszłość. Tak jednak nie jest, co widzi każde dziecko. Nadal o przyszłości nie możemy powiedzieć nic pewniejszego niż dotąd. Dennett twierdzi, że przekonanie o rządach procesów „podkopuje przeświadczenie ludzi, że życie ma sens”. I tu zgoda. Problem w tym, że wspomniane przekonanie jest mylne. A więc ludzie, którzy wierzą w ów determinizm procesów dziejowych, niepotrzebnie tracą sens życia.
Dennett przytacza słowa Jana Pawła II, który dopuścił ewolucję ciała, ale nie duszy, i od razu zarzuca Ojcu Świętemu błąd, twierdząc, że „nikt by nie powiedział, że tkanki naszego ciała są materiałem biologicznym, ale nie trzustka”. Dennett wyraźnie nie wie, że w doktrynie chrześcijańskiej dusza nie ma charakteru cielesnego. Najpoważniej twierdzi, iż fizycy, którzy sympatyzują z darwinizmem, przypuszczają, że „obecny wszechświat przebił się na drodze swego rodzaju ewolucyjnej selekcji spośród wielu rozmaitych wszechświatów”. Wspaniała, pewna podstawa wiary w to, że „rola Boga od wieków się kurczy”! Zdaniem Dennetta, ewolucja wszystko wyjaśnia, tylko nie bardzo wiadomo, jak. Spełniło się złowieszcze spostrzeżenie Charlesa Darwina, że „diabeł w postaci pawiana jest naszym pradziadem”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego