O roszczeniach majątkowych późnych przesiedleńców z prof. Ireną Lipowicz rozmawia Andrzej Grajewski
prof. Irena Lipowicz gliwiczanka, pracownik naukowy UKSW w Warszawie, w latach 1991–2000 posłanka na Sejm, 2000–2004 ambasador RP w Austrii, później pełniła funckję doradcy ds. stosunków polsko-niemieckich. Złożyła dymisję po wejściu do rządu Samoobrony.
Andrzej Grajewski: Zapadają już prawomocne wyroki, na mocy których nieruchomości przechodzą w ręce dawnych właścicieli, tzw. późnych przesiedleńców. Agnes Trawny, która w latach 70. wyjechała do Niemiec, odzyskała leśniczówkę we wsi Narty (województwo warmińsko-mazurskie). Wiele innych pozwów późnych przesiedleńców leży w sądach. Co można z tym zrobić?
Prof. Irena Lipowicz: – Problem jest tak stary, jak PRL. Trzeba przypomnieć, że są dwie grupy ludności, które opuszczały po 1945 r. ziemie zachodnie i północne naszego państwa. Pierwszą są osoby wysiedlone na mocy układów poczdamskich w 1945 r., drugą obywatele polscy, którzy wyjechali z naszego kraju do RFN po 1956 r. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że problem, z którym mamy teraz do czynienia, nie dotyczy milionów Niemców, którzy musieli opuścić Polskę w 1945 r.
W tej sprawie mamy wspólne stanowisko rządu polskiego i niemieckiego, podtrzymane w 2004 r. we wspólnej analizie profesorów Jana Barcza i Jochena A. Froweina oraz w oświadczeniu kanclerza federalnego Gerharda Schrödera, że ich roszczenia w żaden sposób nie mogą być uwzględnione. Inaczej jest z drugą grupą.
Kiedy w styczniu 2005 r. rozpoczęłam pracę pełnomocnika rządu ds. polsko-niemieckich, stwierdziłam, że w przypadku późnych przesiedleńców istnieje niebezpieczna luka. Zaczęłam alarmować władze, że wkrótce możemy mieć do czynienia z falą procesów o odzyskanie majątków osób, które formalnie nie zrzekły się polskiego obywatelstwa. Udało się także dotrzeć do dokumentów, z których wynika, dlaczego tak długo o tym milczano. Większość tych dokumentów jeszcze w 2005 r. była tajna lub poufna.
Czy chodziło także o tajną uchwałę Rady Państwa nr 137 z 1956 r. o zrzeczeniu się obywatelstwa polskiego?
– Tak, ale nie tylko, także inne dokumenty, np. towarzyszące układowi Helmut Schmidt –Edward Gierek, na podstawie których możliwa była migracja naszych obywateli przyznających się do narodowości niemieckiej w latach 70., oraz inne raporty i instrukcje dotyczące tych tzw. późnych przesiedleńców. Na mój wniosek min. Rotfeld odtajnił te dokumenty. Stały się one podstawą tomu pt. „Trudne problemy w stosunkach polsko-niemieckich. Ludność, transfer, majątek”, Warszawa 2006. Po ich naukowej analizie okazało się, że gdy te osoby wyjeżdżały, często nie wygaszano ich obywatelstwa polskiego w sposób zgodny z ówczesnym prawem PRL. Dawano im tylko dokumenty podróży w jedną stronę. Czasem następowało przy tym zrzeczenie się obywatelstwa, ale często nie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski