Zaproponowany przez Polskę pierwiastkowy system liczenia głosów w Radzie Unii Europejskiej jest próbą stworzenia równowagi między wielkimi a średnimi państwami unijnymi.
W istocie spór, jaki toczył się w tej sprawie, dotyczył podstawowego pytania, jakie będzie wpływ Polski na podejmowane w Brukseli decyzje? Jakie będziemy mieć szanse, aby korzystne dla nas rozwiązania przeforsować i, co nie mniej ważne, jakie będziemy mieć możliwości zawiązywać koalicje blokujące negatywne dla nas decyzje. Chodzi o sposób podejmowania decyzji w Radzie Unii Europejskiej, jednym z najważniejszych organów Unii, gromadzącym przedstawicieli rządów krajów należących do tej wspólnoty. Posiada ona uprawnienia wykonawcze, a także w wielu kwestiach ustala warunki realizacji uprawnień wykonawczych przez Komisję Europejską. Ma także, co jest szczególnie ważne, istotne uprawnienia legislacyjne.
Gra o wielką stawkę
Rozstrzygnięcia Rady będą miały wielki wpływ na naszą przyszłość. Już teraz blisko 80 proc. najważniejszych aktów prawnych, dotyczących każdego z nas, powstaje w Brukseli, a nie w Warszawie. Blisko piąta część polskiego budżetu to są pieniądze unijne. Stawka sporu jest więc niezwykle wysoka i absolutnie nie mieli racji ci, którzy próbowali go bagatelizować albo sugerować, że każde rozwiązanie będzie dla nas korzystne.
Od początku swego istnienia Unia stała przed dylematem, jak skonstruować proces decyzyjny, w którym mniejsze państwa nie byłyby zdominowane przez większe. Dlatego nigdy nie stosowano prostego wskaźnika liczby ludności, przekładającego się na głosy w organach wykonawczych Unii. Przyjęto natomiast system ważenia głosów. Każdemu krajowi była przyporządkowana pewna ilość głosów w Radzie Unii Europejskiej, generalnie zmniejszająca różnice pomiędzy krajami większymi a mniejszymi. Przy podziale głosów uwzględniano różne kryteria – potencjał gospodarczy i demograficzny, położenie geograficzne, powierzchnię.
Tak jest w obowiązującym do tej pory systemie nicejskim, który jest dla nas bardzo korzystny. Otóż w tym systemie największe kraje unijne – Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy mają w Radzie Europy po 29 punktów, natomiast kraje znacznie mniejsze, pod względem ludności, jak Hiszpania i Polska mają po 27 głosów. Rada Unii Europejskiej przyjmuje akt prawny, jeśli zostaną jednocześnie spełnione trzy warunki: suma głosów państw członkowskich opowiadających się za decyzją wynosi co najmniej 255, czyli 73,9 proc. całości; za decyzją głosuje większość państw członkowskich; państwa członkowskie stanowiące większość obejmują przynajmniej 62 proc. populacji Unii Europejskiej. Dlatego system nicejski określany był mianem „potrójnej większości”. Wyraźnie dowartościowywał on państwa średnie, takie jak Polska, bez których wsparcia nawet największe kraje nie mogły skutecznie podejmować decyzji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski