"Wystarczy spojrzeć na to, co do nas dociera każdego dnia z frontu wojny na Ukrainie, na ujawniane tam potworności" - mówi 91-letnia Liliana Segre. Jest ona jedną z ostatnich żyjący jeszcze ofiar Holokaustu we Włoszech.
We Włoszech jest powszechnie znana jako świadek zagłady. W wieku 14 lat, została zesłana do Auschwitz. Ocalała, jako jedyna ze swej rodziny. Przed dwoma laty ze względu na wiek przestała udzielać się publicznie.
Segre przyznaje, że to co dzieje się na Ukrainie napawa ją pesymizmem. "Człowiek człowiekowi wilkiem wydaje się nieuniknionym przeznaczeniem" - mówi włoska Żydówka w rozmowie z redaktorem naczelnym L’Osservatore Romano. Przyznaje, że już wcześniej niepokoiło ją to, co stało się z pamięcią o rzezi Ormian. Okazuje się, że sto lat po tym ludobójstwie świat przestaje o nim pamiętać.
A jednak z małą nadzieją, więcej, z naprawdę nikłą nadzieją, robię to, co uważam za słuszne. Opowiadam. Nie mamy wyboru. Jestem jedną z ostatnich.
Przyznaje, że zachowanie pamięci o zagładzie Żydów uczyniła swoją misją dopiero po sześćdziesiątce, kiedy sama została babcią. Stara się o tym mówić przede wszystkim młodym. Dorośli, przedstawiciele pokoleń powojennych we Włoszech ją zawiedli. Wydają się obojętni. Przeszli przez życie, nie zrozumiawszy historii. Wystarczy popatrzeć na tych, którzy nas reprezentują. Chodziło im tylko, by się dorobić, sprawiać dobre wrażenie, mieć znajomości.
Przeczytaj też: Ocaleńcy z Shoah znowu są uchodźcami
Włoska ofiara Holokaustu opowiada, że podczas spotkań z młodzieżą zawsze starała się ich przekonać, by wybierali życie, by nie byli obojętni. Nie przekazywałam im nienawiści czy żądzy odwetu - zapewnia Segre, choć przyznaje, że ona sama do dziś nie potrafi przebaczyć tego, co spotkało ją i całą jej rodzinę, z wyjątkiem jednego wujka, który na czas zdążył wyjechać, a także milionom innych ludzi.
Nie jestem gotowa tego wybaczyć. Przykro mi, chciałbym, ale nie potrafię.
Zwierzając się watykańskim mediom, dodaje, że jest ateistką. Jej mąż był katolikiem, teściowa franciszkańską tercjarką. Po jej śmierci zachował tę dziecięcą wiarę, chyba tę najpiękniejszą, i mówił mi zawsze: będę modlił się za ciebie, która nie masz wiary. Być może modli się i teraz - mówi Liliana Segre, wspominając zmarłego przed 15 laty męża.
Podkreślając, że jej nadzieją są młode pokolenia, przyznaje jednak, że i one budzą jej obawy. Są samotni i bezbronni. Zawsze z telefonami, szukając w nich wszystkich rozwiązań i odpowiedzi. To grozi poczuciem samowystarczalności, która może z kolei prowadzić do obojętności. Segre ubolewa, że we Włoszech nic już ludzi nie łączy, ani polityka, ani religia. Być może z wyjątkiem tej dziwnej religii, którą stała się dziś piłka nożna. Kiedy Milan wygrał ligę, Mediolan dosłownie oszalał - wspomina włoska Żydówka.
Krzysztof Bronk