– Świeca z wosku wymaga pieszczot. Po każdym zapaleniu trzeba ją wyrównać i przyciąć knot – Krzysztof Zych wie o świecach wszystko. W końcu każdą robi własnymi rękami.
Chyba nikt w Polsce nie produkuje tak wielu rodzajów i kształtów świeczek i figurek z wosku. Drzewka, kwiatki, pszczółki, ludziki, wiatraki… ponad 150 wzorów. Niektóre jasnożółte, inne miodowozielone, jeszcze inne ciemnobrązowe. – Nigdy nie barwię świeczek, to wszystko naturalny kolor. Świeży wosk jest jasny, im dłużej pszczoły go używają, tym staje się ciemniejszy – wyjaśnia Zych.
Miodowe hobby
Jest górnikiem, pracuje w kopalni „Piast” w Bieruniu koło Tychów. Od ponad 20 lat zawsze bierze nocną zmianę, by w dzień spokojnie zajmować się pszczelarstwem. Zaczynał jako amator, teraz jednak ma profesjonalną, dużą pasiekę. Znajduje się ona na zapleczu jego domu w Grojcu, wsi pod Oświęcimiem. Od frontu natomiast urządził muzeum pszczelarstwa.– Każdy górnik ma jakieś hobby. Jeden muzykuje, drugi hoduje gołębie. Ja polubiłem pszczoły – śmieje się. To, że zajmuje się wyrobem świec wydaje mu się naturalne. – Skoro jako pszczelarz mam wosk, to muszę coś z nim zrobić. Przecież nie może się zmarnować – mówi.
W Polsce jednak należy do wyjątków. Pszczelarze nie robią świec, twierdzą, że to się nie opłaca. Na ogólnopolskich wystawach zwykle pojawia się tylko kilka stoisk ze świecami. W sklepach jest mnóstwo zapachowych świec z parafiny, naturalne z wosku mają małe szanse, by z nimi rywalizować. – Ja też tego nie robię dla pieniędzy. Na targ ze świecami nie jeżdżę. Nie mogę patrzeć, jak świece rozkłada się na stoiskach byle jak. Do tego trzeba porządnego stołu, ładnego obrusu… – twierdzi.
Lane i odlewane
Kiedyś robiono tzw. lane świece. Na stojaku przypominającym żyrandol zawieszano knoty i polewano je z góry woskiem. Wosk zastygał, lano kolejny raz, i tak stopniowo, warstwami, powstawała świeca.
– Teraz świeca to odlew. Leje się wosk do silikonowej formy i wyjmuje gotową świecę. Bardzo prosta praca, choć wymaga ostrożności. Łatwo się sparzyć – tłumaczy pan Krzysztof. Znacznie trudniej wykonać samą formę. Musi wcześniej powstać model z wosku lub z drewna. – Na model nakładam silikon. Najpierw ostrożnie palcami, żeby tworzywo weszło w każdą szczelinę. Potem grubiej. Zastygłą formę z jednej strony rozcinam, żeby nie niszczyła świec przy zdejmowaniu – opowiada Krzysztof Zych.
Wszystkie świece pan Krzysztof robi sam. W tym roku przerobił już na świece i figurki sześćdziesiąt kilogramów wosku. Swoje wyroby prezentuje na wystawach pszczelarskich. Czasem coś wtedy sprzedaje. Najtańsza świeczka kosztuje u niego dwa złote, najdroższa pięćdziesiąt. Proboszczowie z okolicy zamawiają u niego paschały. Ponieważ paschał waży aż pięć kilogramów, kosztuje 200 złotych.
– Ostatnio zauważyłem, że coraz więcej ludzi pyta o świece z wosku. Cenią naturalny, nieco miodowy zapach, brak dymu, równy, piękny płomień. Trzeba jednak uważać, bo niektórzy sprzedają jako świece z wosku produkty, do których dodają parafinę. Albo robią tzw. hartowanie wosku, czyli polewają gorący wosk wodą. Rezultat jest taki, że świeca potem źle się pali. Ale to nie jest wina wosku! Ja nie dodaję parafiny i wody też nie leję – mówi Zych.
Wosk, stearyna, parafina…
Wosk to wydzielina gruczołów znajdujących się na brzusznej stronie ciała pszczoły robotnicy. Powstaje pomiędzy 12. a 18. dniem życia pszczoły. Owady budują z wosku plastry i uszczelniają nim gniazdo. Jeden rój wytwarza od 0,5 do 3 kg wosku rocznie. Świece z wosku robiono już w starożytności, prawdopodobnie od II tysiąclecia przed Chrystusem. Od X wieku używano także świec z łoju. Około 1825 roku wynaleziono uzyskiwaną z łoju stearynę, a pod koniec XIX wieku wytwarzaną z ropy naftowej parafinę. Obecnie produkowane świeczki składają się zwykle w dwóch trzecich z parafiny, a w jednej trzeciej ze stearyny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa