Stację orbitalną budowali głównie Amerykanie, a opóźnienia były spowodowane przez Rosjan. Ale za kilka miesięcy to Rosjanie jako jedyni będą mogli do niej dolecieć. Budowa stacji dobiega końca. Nadszedł czas… by ją zamknąć.
Amerykańskie promy kosmiczne były jedynymi, które potrafiły wynosić na orbitę duże moduły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Teraz, gdy do dostarczenia pozostały już tylko mniejsze elementy stacji, niebezpieczne i drogie promy można wysłać do muzeum. Do końca tego roku wahadłowce polecą w kosmos jeszcze tylko dwa razy. Później sprzęt, załogę, pożywienie i części zapasowe będą dowozić rosyjskie statki Sojuz i Progress.
Coraz droższa, coraz mniej ambitna
Pierwszy moduł Międzynarodowej Stacji Kosmicznej został wyniesiony na orbitę pod koniec 1998 roku. Wybudowana w Rosji Zarja (ros. – zachód słońca) została w całości sfinansowana przez Amerykanów. Na początku była elektrownią stacji, teraz jest jej magazynem. Niecałe dwa tygodnie później w kosmos poleciał amerykański moduł Unity (ang. – jedność). Do dzisiaj w kosmos wyniesiono 13 ogromnych modułów i niezliczoną wręcz ilość mniejszych urządzeń badawczych. W planach jest dobudowanie jeszcze trzech elementów. Ostatni moduł, rosyjski 21-tonowy Wielozadaniowy Moduł Laboratoryjny Nauka zostanie wyniesiony na przełomie 2011 i 2012 roku. Koszt budowy stacji początkowo oszacowano na 20 mld dolarów. Kilka lat później wynosił on już 40 mld, a dzisiaj wiadomo, że osiągnie ponad 100 mld dolarów. ISS bez wątpienia jest najdroższym laboratorium naukowym wybudowanym przez człowieka. I, niestety, jednym z najmniej produktywnych.
Lista eksperymentów i urządzeń naukowych, z których dla oszczędności zrezygnowano, jest długa. Rezygnowano z najdroższych, a przy tym najcenniejszych dla nauki. Chyba najbardziej ambitny z nich był japoński CAM, czyli Centrifuge Accommodations Module. W tym eksperymencie miały być prowadzone badania w środowisku o ściśle określonej przez operatora sile grawitacji. W 2001 roku zrezygnowano także z budowy CRV (Crew Return Vehicle), czyli pojazdu, który miał służyć do awaryjnej ewakuacji znajdujących się na pokładzie stacji ludzi. Dzisiaj w razie awarii ze stacji praktycznie nie da się wydostać. Zrezygnowano także z dodatkowego modułu mieszkalnego, w którym astronauci mieli mieszkać w większym komforcie. Z kolei te doświadczenia, które dzisiaj na orbicie się przeprowadza, są niezbyt istotne z naukowego punktu widzenia. Część z nich taniej dałoby się przeprowadzić na Ziemi.
Po co komu stacja?
Poza orbitą nie da się zrobić badań związanych z długotrwałym przebywaniem człowieka w stanie zerowej grawitacji. Niezwykle trudne byłoby także opracowanie na sucho skomplikowanych procedur dokowania statków kosmicznych czy też transportowania czasami znacznych ładunków na orbitę. Jeżeli dalekosiężne plany NASA i innych dużych agencji kosmicznych będą obejmowały lot i kolonizację najpierw Księżyca, a później Marsa, umiejętność latania i przebywania na orbicie jest nie do przecenienia. Ale tutaj pojawia się pytanie, po co budowano ISS.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek