Bakterie są wszędzie i potrafią dostosować się do wszystkiego. Naukowcy przyglądają im się dokładnie, po to… by znaleźć sposób na uzdrawianie systemów bankowych.
Grupa badaczy z University of Pennsylvania w USA na łamach tygodnika „New Scientist” opublikowała arty-kuł, z którego wynika, że istnieje wiele analogii pomiędzy bakteriami żyjącymi w koloniach, a systemem połączonych ze sobą instytucji finansowych. Co więcej, szef grupy badaczy, Harvey Rubin, zauważył, że analizując jeden system, wiele można powiedzieć o drugim. Same się regulują
Ilość bakterii w środowisku nie może przekroczyć pewnej wartości. Jeżeli się to stanie, wzrost nowych „pokoleń” będzie ograniczany przez ilość produktów przemiany materii poprzednich i ograniczone zasoby „żywnościowe”. Bakterie – jako organizmy żyjące w koloniach – mają „wbudowany” system regulujący, który (biorąc pod uwagę warunki środowiskowe, takie jak odczyn chemiczny, temperatura, zasolenie, wilgotność) potrafi optymalnie dostosować wzrost kolonii. Sami badacze stwierdzili, że system regulacyjny umożliwia adaptację kolonii, a jednocześnie nie utrudnia wzrostu ani wprowadzania innowacji. Co to wszystko ma wspólnego z instytucjami finansowymi? Bankami, firmami ubezpieczeniowymi, funduszami czy w końcu giełdą? Jak się okazuje, całkiem sporo. Kolonie bakterii rozwijają się dzięki dostępności pożywienia. Instytucje finansowe – dzięki przepływowi produktów finansowych. Gdy instytucji jest za dużo (a klientów mniej więcej tyle samo), zaczynają bankrutować. System zaczyna się kruszyć. I w przypadku bakterii i finansów kluczem do sukcesu jest znalezienie wspomnianego optimum. Tak jak bakterie „wiedzą”, gdzie ono jest, bo ewolucja wykształciła w nich mechanizmy antysamodestrukcyjne, tak w systemach finansowych takich mechanizmów nie ma. Wciąż trwający kryzys jest tego najlepszym przykładem.
Przelewy to metabolizm
Naukowcy z Pensylwanii chcą zrozumieć, jak powinny wyglądać finansowe systemy samoregulacji. Ale to nie wszystko. Chcą mieć wgląd w konkretne tryby finansowej maszynerii. Przelewy pomiędzy bankami a funduszami czy giełdą odpowiadają – ich zdaniem – szlakom metabolicznym we wnętrzu bakterii. W wyniku ich działania w komórkach powstają cząsteczki DNA, ATP (to nośnik energii), białka i lipidy. Dzięki nim bakterie rosną i rozmnażają się. Dokładnie tak, jak instytucje finansowe dzięki operacjom, które poszczególne instytucje systemu wykonują pomiędzy sobą. I wszystko działałoby bez zarzutu w świecie uporządkowanym. Ten jednak wcale taki nie jest. Zdarzają się rzeczy nieprzewidywalne. I w świecie ożywionym, i finansowym. Któregoś roku może się na przykład okazać, że zima jest szczególnie mroźna. Bakterie nie mogą wiedzieć, że tak się stanie. Albo państwa OPEC postanawiają zmniejszyć wydobycie ropy naftowej. I tutaj znowu powinniśmy się uczyć od bakterii. Bo te są przygotowane na każdą ewentualność, także taką, z którą nigdy wcześniej nie miały do czynienia. Są wzorem ograniczania ryzyka. Ryzyka unicestwienia całej kolonii. A co z systemami finansowymi? Niespodziewane wydarzenia to ich bardzo słaba strona. Coś, co – obiektywnie rzecz biorąc – nie miało prawa się zdarzyć, jest w stanie pogrzebać niejedną instytucję.
Zespół Harveya Rubina z University of Pennsylvania bada systemy biologiczne, a zdobytą wiedzę stara się wykorzystać do zarządzania systemami finansowymi czy informatycznymi. Jego ostatnie dzieło to badania genetyczne, które mają na celu sprawdzenie, które geny mają największy wpływ na przetrwanie bakterii. Czy da się to wykorzystać do określenia, które ogniwa w systemach finansowych są najsłabsze? Czas pokaże. Naukowcy w podobny sposób badają ławice ryb, stada ptaków, roje pszczół i mrówek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek