"Kto w ogóle pozwolił wam mieć piękne życie?" - takie pytanie adresowane do Ukraińców miał napisać sprayem jeden z rosyjskich sołdatów w Buczy.
Jak się okazało fotografia, która obiegła internet okazała się zrobiona w innym miejscu i czasie, a mimo to ta dewiza jest podskórną prawdą o tej wojnie. Choć zdjęcie nie przestawia zmaltretowanych ciał, rzek krwi, zdemolowanego Mariupola, rozszarpanych zabawek, masowych grobów, a jedynie nabazgrane na ścianie: „Kto w ogóle pozwolił wam na to, by mieć piękne życie?”, mówi bardzo wiele o stanie ducha rosyjskiej armii.
Nie od lat wiadomo, że Rosja zamiast dbać o swoich i sprawiać, że wzrasta poziom życia jej obywateli (miliony bez bieżącej wody czy toalet) woli łakomie sięgać po to, co do niej nie należy. Hasło na murze wyjaśnia (o ile można to wyjaśnić racjonalnie) esencję zwierzęcości, brutalności i barbarzyństwa, z jakimi kojarzona jest zdemoralizowana armia federacji rosyjskiej. Przecież masakry, gwałty to akt zemsty zakompleksionego człowieka, który od lat żyje w upokorzeniu i styka się z tymi, którzy zasmakowali wolności. To eksplozja wścieklej bezradności tych, którzy faszerowani są lękiem, propagandową nowomową i bajkami podobnymi do narracji Łukaszenki o Polakach tłumnie stojących przy granicy białoruskiej po kaszę gryczaną i sól. Jedyna reakcja? „Nachapać się” ile wlezie, a potem zniszczyć, zdeptać, zdewastować, spalić. To mechanizm znany „od żłobka do nagrobka”.
„Ukraińcy zasmakowali w wolności i nikt im tego nie odbierze. Jak wytłumaczyć to komuś, kto od wieków żyje pod batem, w totalitarnym świecie i z drżeniem szepcze o politykach, w których żyłach odkrywa się nowiczoki? – pisałem w pierwszych dniach wojny - Gdy moi przyjaciele adoptowali maluchy z domu dziecka, zdumieni odkryli, że te przez pół roku po kolacji część jedzenia upychały pod poduszkami. To był nawyk, którego długo nie potrafiły się pozbyć”.
Agresja jest przejawem słabości. Zawsze.
„Kiedy myślisz, że zło triumfuje, rodzi się lęk. Zło ryczy jak lew, stosuje przemoc, nie liczy się z nikim i z niczym – wyjaśnia s. Bogna Młynarz - Cóż może wobec tej potęgi dobro, którego siła wydaje się tak znikoma? A jednak, w złu istnieje gen autodestrukcji. Ono ma swój kres, bo samo w sobie posiada mechanizm zniszczenia. Rewolucja pożera własne dzieci. Wiemy to z historii. Każda przemoc i agresja w swoim zaślepieniu zaczyna w końcu gryźć własny ogon”.
„A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”. (J 1, 5)
Marcin Jakimowicz