Wywołana przez Rosję wojna z Ukrainą i w konsekwencji bezpardonowa, wyrachowana agresja na niepodległe państwo doprowadziły do największego od czasów drugiej wojny światowej kryzysu humanitarnego w Europie i straszliwej krzywdy milionów ludzi. Czy to możliwe, że jeden człowiek – nawet do cna zdeprawowany – mógł samodzielnie uwolnić takie pokłady zła? A może, pytają niektórzy, kryje się za tym siła jeszcze potężniejsza? Może właśnie nadszedł czas Antychrysta?
16.03.2022 13:36 GOSC.PL
Skala okrucieństwa i przemocy wymierzonej w tysiące cywilów w połączeniu z cyniczną narracją rosyjskiej propagandy są tak nieprawdopodobne, że wielu wciąż jeszcze porusza się w tej nowo zaistniałej sytuacji jak w jakimś mrocznym śnie, który zaraz się skończy. I tylko zderzenie z tragediami ukraińskich kobiet i dzieci, setkami tysięcy przekraczających polską granicę brutalnie konfrontuje z realnością i z pytaniem, kto za tym stoi. Nie jest to jednak pytanie nowe. Już w 1982 stawiał je jasno, w odniesieniu do komunistycznej Rosji, ks. Franciszek Blachnicki, odpowiadając w swoim „Liście z Fatimy”: „To, co rozpoczęło się w Rosji w 1917 roku, rozwinęło się w światową potęgę – mającą polityczną formę supermocarstwa, której symbolem jest Kreml – która występuje oficjalnie z programem nie tyle ateizmu co antyteizmu, ma wszystkie znamiona państwa Antychrysta. Wszystko, co charakteryzuje to mocarstwo i ten system, jest »anty« – stanowi radykalną antytezę tego, co przyniósł Chrystus i co charakteryzuje Jego królestwo. Materializm przeciwstawia się radykalnie wartościom ducha, nienawiść przeciwstawia się miłości, władza – postawie służby, kłamstwo – prawdzie, lęk – postawie pokoju i zaufania, totalitarna organizacja – organicznym prawom życia, manipulowanie zniewolonymi ludźmi – wartościom i godności życia osobowego, mordowanie milionów ludzi – poszanowaniu prawa do życia. Największy i najlepiej zorganizowany, konsekwentny w planowanym działaniu system antyteistyczny! Państwo Antychrysta, mistyczne ciało szatana!”. Czy te słowa – mocne, wstrząsające w swej diagnozie – są dziś aktualne? Czy adekwatnie opisują nie tylko sowiecki totalitaryzm, ale też Putinowski reżim?
Oczywiście, „List z Fatimy” powstawał w zupełnie innych realiach. Dziś szeroko rozumiane kierownictwo Rosji nie występuje – przynajmniej formalnie – z programem ateizmu; stworzyło raczej toksyczną symbiozę mitu narodowego i religijnego, wiążąc z sobą rosyjską Cerkiew w uścisku tak obrzydliwym, że de facto noszącym wszystkie znamiona obrazy Boga i w tym sensie – antyteistycznym. Dzisiejsza Rosja nie okopuje się też za żelazną kurtyną. Grupa proputinowskich oligarchów należy do grona najbogatszych ludzi świata. Rosyjska „elita”, przynajmniej do czasu nałożenia na nią wojennych sankcji, miała luksusowe jachty w czołowych portach świata, posyłała swoje dzieci do najlepszych szkół „zgniłego” Zachodu, lokowała fortuny w europejskich bankach i prowadziła rozległe interesy z najważniejszymi graczami państw Unii Europejskiej. Tym jednak, co łączy diagnozę postawioną przez ks. Blachnickiego z obecnymi czasami, jest ta sama, a nawet może bardziej jeszcze rozwinięta metafizyka kłamstwa.
„Historia pokazuje – pisał ks. Blachnicki – że zło, którego orężem jest kłamstwo i strach wciela się i objawia w życiu jednostek, grup i w całych systemach sprawowania władzy i zniewalania narodów. Nie ulega wątpliwości, że w sowieckim komunizmie mamy do czynienia z jednym z najdoskonalszych, najbardziej konsekwentnych tego rodzaju systemów, który słusznie zasługuje na określenie mistyczne ciało szatana”. Problem w tym, że kłamstwo tego systemu nie zakończyło się wraz z upadkiem ZSRR, ale wraz z nim przepoczwarzyło się, wylewając poza granicę wyznaczaną niegdyś przez żelazną kurtynę. To kłamstwo ubrało się w szatę indywidualnych, interesownych i obłudnych relacji polityczno-ekonomicznych poszczególnych europejskich decydentów dogadanych z postsowiecką oligarchią. Skryło się pod pierzynką gospodarczych paktów zawieranych w interesie poszczególnych państw, bez oglądania się na dobro i bezpieczeństwo reszty, natomiast z całą świadomością tego, z jak wyrachowanym graczem się paktuje.
Nie bądźmy naiwni. Antychryst to nie ten czy inny kremlowski watażka o imperialnych zapędach, bo od dziesięcioleci, w ramach ewoluującego systemu kłamstwa to samo zło wymienia ich konsekwentnie na kolejne, nowsze modele. Antychryst to stan sumienia na tyle zdeprawowanego, że gotowego czynić największe podłości lub przymykać na nie oko, byle tylko wykarmić swe niepohamowane żądze. Antychryst to również stan umysłu – zarówno tego, który owładnięty paranoją wielkościowej narracji postanowił wcielić ją przemocą w życie, jak i tych, którzy od lat jej słuchali i z rozmysłem bagatelizowali, skupieni na własnych gazowych profitach. Czy nam się to podoba, czy nie, Antychryst nie przyjdzie nagle. On już przyszedł i dobrze się rozgościł w sumieniach i umysłach ludzi współtworzących różne oblicza metafizyki kłamstwa. Antychryst jest zbiorowy i dawno przekroczył terytorium Rosji. Dlatego tak trudno postawić mu granice i wykrzesać z serc niemałej części odpowiedzialnych za kształt dzisiejszej Europy elementarne – nie udawane – przejawy odpowiedzialności, sprawiedliwości, braterstwa, uczciwości. Dlatego walka z Antychrystem to nie tylko walka z człowiekiem, który uwolnił zło. Wszak głowy hydry mają to do siebie, że odcięte – odrastają. To wojna z systemem którego granice przebiegają przez ludzkie serca – również serca tych, którzy na chwilę obecną formalnie zło potępiają. Czy nie z tego powodu Matka Boża wzywała w Fatimie do modlitwy, pokuty, ofiary i nawrócenia? Może dlatego Bóg, w odpowiedzi na zło, wyzwala dziś w sercach ogromnej rzeczy ludzi potężne pokłady dobra, miłosierdzia i miłości. Z Jego łaską zwycięstwo jest nie tylko możliwe, ale i pewne, choć całkiem prawdopodobne, że przyjdzie w sposób, którego zupełnie byśmy się nie spodziewali.
Aleksander Bańka