Myśl wyrachowana: Autorytetem bywa dziś nie ten, komu przyznajesz rację, ale ten, kto przyznaje ją tobie.
Zznajomy ksiądz rozdzielał Komunię, gdy podeszła kobieta i zażądała: „Proszę zdjąć maskę. Pan Jezus nie zaraża!”. Kapłan, nie reagując na prowokację, podniósł Hostię i powiedział: „Ciało Chrystusa”. Na to kobieta… odwróciła się i odeszła.
Mija już drugi rok, jak męczymy się z pandemią. Trochę nam namieszała, nie tylko w organizmach, ale też i w duszach. Powyższy obrazek jest tego przykładem. Jakoś nie dotarło do tej pani, że Pan Jezus, owszem, nie zaraża, ale wirusy robią to bardzo chętnie. Nie pomyślała, że ksiądz, realizując polecenie biskupa, właśnie dlatego założył maskę, żeby się z tą panią niechcąco nie podzielić własnymi – bo nie Bożymi – wirusami.
Cóż to w ogóle za pomysł, że Jezus Eucharystyczny wszystko czyni aseptycznym, nie tylko samą Hostię, ale też szafarza i nawet osobę przyjmującą?
Podobnych dziwnych historii jest mnóstwo, a wynikają one z pomieszania porządku materii z porządkiem ducha. Podkreślam: nie chodzi tu o krytykę czyichkolwiek poglądów na temat skuteczności czy bezpieczeństwa szczepionek, noszenia masek itp. Każdy ma prawo mieć tu swoje zdanie i w tej mierze opinie ludzi Kościoła nie są dla nikogo wiążące. Chodzi o nadawanie tym sprawom rangi religijnej. To wprowadza chaos zarówno w jednej, jak i w drugiej sferze. I to jest problem, bo kiedy katolik próbuje duchowością korygować prawa fizyki, to fizyka raczej się tym nie przejmie, ale duchowość może ucierpieć.
Bóg stworzył prawa fizyki nie po to, żeby je bezustannie zawieszać. Czasem to robi, ale wtedy, gdy sam chce, a nie gdy człowiek wystawia Go na próbę, popisując się swoją wiarą.
Te popisy stały się ostatnio bardzo popularne, a idzie za nimi kwestionowanie decyzji uprawnionych władz Kościoła na rzecz ośmieszającej, pseudoreligijnej retoryki.
Chipy w szczepionkach jako znamię apokaliptycznej Bestii, odbierające możliwość zbawienia, „Matka Boska” objawiająca, że maseczki noszą niewolnicy, „zagrożenie duchowe” w technologii 5G. I tak dalej.
Zawinili tu też nieodpowiedzialni duchowni, opowiadający w kościele, że nie ma żadnej pandemii, że lekarze dostają wielkie pieniądze za fałszowanie dokumentacji medycznej, że to diabelski zamach na Eucharystię, i inne takie androny z ambony. Bez wątpienia robili to ze szczerej pobożności, ale pobożność powinna chodzić w parze z roztropnością. Niestety, w tym przypadku przyszła jako singiel.
Skutek jest taki, że liczni katolicy pomylili religijną żarliwość z żarciem się o religię. Wpadli w poczucie zagrożenia, okopali się, obłożyli zapasami i czekają, aż zawali się ten świat, grzebiąc złych ludzi.
Tylko że Pan Jezus przyszedł ocalić złych ludzi, tym bardziej że innych za bardzo tu nie ma. I to jest Dobra Nowina. I żaden wirus nie da jej rady.•
Franciszek Kucharczak