Nowy rok przyniósł nam liczne korzyści i wręcz nie wiadomo, na które się zdecydować: na przykład skorzystać z ulgi dla klasy średniej czy z promocji na masło w jednym z marketów?
05.01.2022 16:01 GOSC.PL
Nowy 2022 rok powitał nas z otwartymi ramionami. Przykładów jego życzliwości jest całe mnóstwo.
W pewnym markecie wchodzi w tym tygodniu promocja na masło. Kostka za jedyne 4,99zł (nie jakieś śmieszne 2,99 jak pół roku temu w tej samej sieci!). Aby dostać masło w okazyjnej cenie "za piątaka" trzeba kupić trzy kostki (nie mniej, nie więcej! Limit trzech kostek na paragon!), jednocześnie za całe zakupy zapłacić co najmniej 69 zł.
Trzeba przyznać, że pomysłowość konstrukcji promocji może budzić podziw i zazdrość nawet twórców nowego, podatkowego polskiego ładu. Wciąż można jednak pójść dalej i zaproponować klientom swoistą grę zręcznościowo-pamięciową, w której nagrodą będzie powiedzmy litr oleju za 7 zł. Aby wygrać zakup w promocyjnej cenie wystarczy nabyć trzy butelki, przy łącznej kwocie zakupów minimum 100 zł, a jednocześnie odbić sprawunki w sklepowej aplikacji na smartfonie, zatańczyć kankana (koniecznie przed kasą samoobsługową) i oddać nerkę (nie musi być własna). I nie można jednocześnie korzystać z ulgi dla klasy średniej (co należy udokumentować odpowiednim oświadczeniem), bo promocje nie łączą się. Po wykonaniu wszystkich zadań szczęśliwy klient będzie mógł zapłacić za każdy z trzech litrów oleju 7 zł. No, chyba, że przeoczy jeden z warunków, wtedy skaner nabije 11 zł za butelkę.
Jedno jest pewne - sieci handlowe mogłyby konkurować z ministerstwem finansów w walce o to jak stworzyć atrakcyjną promocję w taki sposób, żeby 3/4 teoretycznie do niej uprawnionych i tak z okazji nie skorzystało. Bo zapomni zeskanować aplikacji, bo nie dostrzeże małym drukiem dopisanego jednego z dziesięciu warunków, bo przypadkiem pod cenówką z promocji ktoś wyłoży masło, ale innego producenta. I wszystkie kankany, nerki (choćby i własne) i aplikacje jak krew w piach, cena na paragonie stara, a przy większych zakupach i tak nie zauważysz.
A skoro już o nowym ładzie mowa - oczekiwania milionów Polaków na pierwszą wypłatę rozliczaną wg nowych zasad podatkowych budzą większe emocje niż czekanie na pierwszą bramkę Biało-Czerwonych na mundialu. Głównie z tego powodu, że nikt chyba do końca nie wie ile zarobi w porównaniu z poprzednim rokiem. Wielu głowi się czy złożyło PIT2 i czy korzystanie z ulgi dla tzw. klasy średniej nie skończy się przypadkiem koniecznością zwrotu fiskusowi dużej niedopłaty, jeśli z jakiegoś powodu nie zmieści się w sztywnych widełkach rocznych zarobków, dla których ulga jest przewidziana. A powodów wypadnięcia z widełek może być sporo: albo dodatkowa premia, albo jej brak, albo zmiana stawek zatrudnienia w czasie roku, albo dłuższe L4, które finalnie obniży roczny urobek. Sama ulga podobno jest przemyślana (krążą pogłoski, że analizowano ją na ponad 30 milionach recyklingowanych kart do głosowania, które rzekomo miały się zmarnować dwa lata temu) i prosta jak drut (kolczasty w pudełku po zapałkach, ale jednak drut).
Prócz tak radosnych nowości jak promocja na masło i nowa ulga podatkowa, 2022 przyniósł też pewne optymistyczne wizje w prognozowaniu kolejnej fali pandemii w Polsce na tle przebiegu epidemii w Europie. W momencie gdy na Wyspach Brytyjskich, we Francji, Włoszech czy Hiszpanii dziennie notuje się po około 200-300 tys. nowych zakażeń, u nas te liczby nie przekraczają 20 tys. na dobę. W chwili, gdy wielu zastanawia się czy i nam grozi rejestrowanie takich liczb nowych infekcji covidowych dziennie, możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa odetchnąć z ulgą - nie grozi, bo nie da się zdiagnozować 200 tys. zakażeń robiąc po 100 tys. testów na dobę.
A tak zupełnie serio, odstawiając na bok gorzką ironię - wchodzimy w ten nowy rok bez optymizmu, pełni obaw, w czasie szalejącej inflacji, wzrostu kosztów spłacanych kredytów, cen energii, obserwując niepokoje u granic i nie widząc końca pandemii. I chociaż dawno nowy rok nie przyniósł tak wielu, skumulowanych zmartwień, to za jedno ten 2022 rok trzeba docenić. W przeciwieństwie do 2021 przynajmniej nie robi nas w konia i nie mami złudnym optymizmem.
Wojciech Teister