Bilet do sławy

Coraz trudniej artystom przebić się do świadomości odbiorcy, przykuć jego uwagę. Podaż na kulturalnej scenie dalece przewyższa popyt, nowym twarzom i nazwiskom nie jest łatwo zbudować rozpoznawalność. Jak to zrobić? Zawsze w cenie była kontrowersja, może nawet skandal wokół premiery dzieła, ogniskujący uwagę mediów. Ostatnio najskuteczniejszy okazuje się skandal polityczny, konkretnie protest przeciw władzy – jak powszechnie wiadomo – prześladującej twórców.

Sęk w tym, że na ogromną większość premier i publikacji politycy wpływu nie mają. To wolny kraj, można na PiS urągać bez ograniczeń na scenie, ekranie czy w publikacjach. Zdobywanie sławy przez skandal polityczny ma więc zastosowanie tylko w produkcjach wspieranych bezpośrednio przez państwo. Niestety, kultura nie jest obszarem eksterytorialnym w naszej wojnie domowej. Dotyczy to nawet tak, wydawałoby się, apolitycznych projektów jak Eufonie – festiwal odwołujący się do tradycji wspólnoty regionalnej krajów naszego regionu. Święto muzyki, które zazwyczaj łączy ponad podziałami, właśnie zostało zakłócone przez manifestację polityczną. Okazuje się, że można jej dokonać nawet w utworze na flet i orkiestrę. Trzeba tylko chcieć. Paweł Szymański stał się bohaterem mediów dzięki dodaniu do utworu ciała obcego w postaci zmultiplikowanych słów Jarosława Kaczyńskiego, w trakcie których pada strzał z pistoletu. Kompozytor utajnił fortel, organizatorzy festiwalu poczuli się oszukani i utwór wycofali z programu. Cel został osiągnięty. Mamy skandal i prześladowanego artystę. Kolejnego. Poprzednim był Ryszard Brylski, reżyser filmu „Śmierć Zygielbojma”, opowieści o tragicznych losach żydowskiego działacza, który 12 maja 1943 r. popełnił w Londynie samobójstwo w proteście przeciw bezczynności świata wobec Holokaustu. Pomysłodawcą zrealizowania filmu był prof. Piotr Gliński, a fundusze wyłożyła Polska Fundacja Narodowa. Bez determinacji ministra i pieniędzy PFN filmu by nie było. I oto w trakcie premiery reżyser wygłasza polityczny manifest, w którym uznaje „Śmierć Zygielbojma” za przykład „kina rządowej propagandy”. I nie chodzi mu bynajmniej o jakieś ingerencje w treść, ale o proste stwierdzenie w napisach końcowych, kto stał za powstaniem filmu. Mało tego, to Brylski osadził siebie w roli cenzora, wyrokując, co mecenasom wolno pisać o sfinansowanym przez siebie projekcie, a co nie. Jeśli celem reżysera był awans na pupila salonów warszawskich, udało się.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr LEGUTKO