Relacjonując wydarzenia na granicy białorusko-polskiej 15 i 16 listopada, dziennikarz BBC Steve Rosenberg powiedział, że białoruscy żołnierze nie reagowali na próbę szturmu granicy, a cała sytuacja wyglądała na "zaplanowaną i zorganizowaną".
"Dzień przed (próbą sforsowania granicy - PAP) widzieliśmy, jak wszyscy migranci wstali i poszli w zorganizowany sposób w stronę przejścia granicznego (Bruzgi-Kuźnica Białostocka - PAP). Przepuścili ich białoruscy funkcjonariusze. Oni (migranci) klęczeli przed drutem kolczastym, a z drugiej strony armatki wodne i polska policja" - opowiadał Steve Rosenberg w podcaście BBC, opublikowanym we wtorek. Dziennikarz opowiadał w nim o wydarzeniach na granicy, a także o wywiadzie z Alaksandrem Łukaszenką.
"Odniosłem wrażenie, że to wszystko było zorganizowane po to, by pokazać, że po jednej stronie granicy jest zły Zachód, a po drugiej stronie migranci, którzy po prostu proszą, by przepuścić ich do Europy" - ocenił Rosenberg.
"Następnego dnia, ok. południa, grupa migrantów, mężczyzn, rzucała kamienie, kostkę brukową, cegły, drągi i części ogrodzenia w stronę polskich funkcjonariuszy. Widzieliśmy, jak próbowali niszczyć ogrodzenie. Odniosłem wtedy wrażenie, że była to próba sprowokowania reakcji z polskiej strony" - wskazał Rosenberg.
Na pytanie, czy "białoruskich funkcjonariuszy straży granicznej w ogóle tam nie było", reporter odpowiedział: "Byli żołnierze, białoruscy żołnierze. I patrzyli. Nic nie zrobili, by powstrzymać migrantów, którzy tak w ogóle to szturmowali granicę. Podszedłem do jednego oficera i zapytałem, dlaczego nie reagujecie? Odpowiedział: +Bez komentarza+".
"Kobiety i dzieci siedziały z tyłu, ale naturalnie, ponieważ był gaz łzawiący, to on działał na wszystkich. Było ewidentne, że reakcja ze strony Polski była sprowokowana przez migrantów" - znowu wskazał Rosenberg.
"I ja zapytałem (podczas wywiadu) pana Łukaszenkę, czy to jest normalne, szturmowanie granicy? A on powiedział: tak, normalne. Zarzucił mi, że wyrwałem to z kontekstu. Twierdził również, że jakiś polski oficer dał migrantom do zrozumienia, że jeśli pójdą na przejście graniczne, to mogą tam złożyć wnioski. Żaden z migrantów, z którymi rozmawiałem, mi o tym nie mówił" - relacjonował Rosenberg.
"Miałem wrażenie, że to było wszystko zaplanowane. W niedzielę obejrzałem wieczorne wiadomości w białoruskiej telewizji państwowej. I wszystkie te kadry były wykorzystane, by pokazać, że Polska "zabija ludzi". Takie były napisy: Polska zabija. A Białoruś ratuje. Ja myślę, że to było wyreżyserowane" - dodał dziennikarz.
Opowiadał również o tym, jak jeden z migrantów w obozowisku przy granicy powiedział, że białoruscy żołnierze pomagali im przekroczyć granicę. "Powiedział: +było nas 150 osób, nocą powiedzieli, że pójdziemy do Polski+. Białoruski żołnierz przeciął ogrodzenie, a oni zaczęli biec. Zostali jednak złapani w Polsce i zawróceni" - wskazał Rosenberg.
W trakcie wywiadu z Łukaszenką dziennikarz BBC przytoczył tę relację, jednak Łukaszenka powiedział, że "mu nie wierzy" i tradycyjnie zażądał "faktów": gdzie to miało miejsce, jak nazywał się żołnierz.
"Nie sądzę, by człowiek, migrant, zapytał tego żołnierza: przepraszam, a jak pan się nazywa?" - odpowiedział Rosenberg.
Potem Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że taka sytuacja (pomocy w nielegalnym przekroczeniu granicy) jest możliwa, ponieważ Białorusini mają "dobre serca".
"Myślę, że jest to absolutnie możliwe. Jesteśmy Słowianami. Mamy serca. Nasi żołnierze wiedzą, że migranci jadą do Niemiec. Może ktoś im pomagał. Nawet nie będę się temu przyglądał" - powiedział Łukaszenka w wywiadzie na wyłączność udzielonym brytyjskiej stacji BBC w pałacu prezydenckim w Mińsku.