Akcje dyplomatyczne przyniosły już pewne rezultaty. Dopływ nowych migrantów prawie się zatrzymał i są już transporty z Białorusi do krajów pochodzenia migrantów. Napawa to pewnym ostrożnym optymizmem - powiedział w środę premier Mateusz Morawiecki.
Szef polskiego rządu po spotkaniu z prezydentem Francji powiedział, że widzi solidarne podejście rozmówców podczas prowadzonych akcji dyplomatycznych i spotkań międzynarodowych ws. kryzysu na granicy. Zdaniem premiera Morawieckiego "wszystkie te akcje przyniosły już pewne rezultaty". "Otóż dopływ nowych imigrantów prawie się zatrzymał. Jednocześnie nastąpiły już pewne transporty z Białorusi z powrotem do kraju pochodzenia tych migrantów. To wszystko razem napawa pewnym ostrożnym optymizmem" - powiedział Mateusz Morawiecki.
Zastrzegł jednak, że "są to tylko małe, pierwsze pierwiosnki". "Które jeszcze nie świadczą o tym, że reżim Łukaszenki odpuścił. Musimy być bardzo zdecydowani w naszych działaniach i pokazywać, że nie ugniemy się pod tą presją" - dodał premier. Jak podkreślił, nie jest to zwykła presja migracyjna. "To jest kryzys polityczny wywołany z użyciem tych niewinnych ludzi z Bliskiego Wschodu używanych przez Łukaszenkę jako żywe tarcze" - zaznaczył premier.
Podkreślił też, że broniąc terytorium Polski i UE powinniśmy wykazać empatię. "I to robimy. Ratujemy tych, którzy przeszli przez naszą granicę, zabłąkali się w naszych lasach na terenach wschodniej Polski. Bardzo wiele osób odwozimy do szpitali, bardzo wiele osób znajduje się w ośrodkach przejściowych, ale też wiele osób decyduje się wrócić do swoich krajów pochodzenia" - dodał.