Sytuacja jest na tyle zmienna, że trudno planować coś na pewno nawet z tygodniowym wyprzedzeniem – stwierdził w rozmowie z KAI dyrektor Caritas Polska ks. dr Maciej Iżycki opisując wszechstronne działania Caritas na granicy polsko-białoruskiej. Musimy być przygotowani na różne scenariusze, a to co jest możliwe, to po prostu realizujemy – mówi szef największej pozarządowej organizacji charytatywnej.
Zgodnie zapowiedzią Przewodniczącego KEP 21 listopada odbędzie w kościołach kolejna zbiórka pieniędzy. Mają być one przeznaczone na finansowanie działań pomocowych Caritas Polska na terenach przygranicznych oraz na proces długotrwałej integracji uchodźców, którzy zdecydują się pozostać w Polsce. Na co konkretnie przeznaczycie te pieniądze?
Większość migrantów przebywa w ośrodkach dla cudzoziemców, to Irakijczycy. To ludzie, którzy prawdopodobnie przez wiele lat nie będą mogli wrócić do swojego kraju. Zebrane pieniądze zostaną przekazane ośrodkom, w których przebywają uchodźcy i migranci z różnych narodów: z Iraku, z Syrii, z Afganistanu i różnych państw Afryki i Azji.
Część z tych ludzi zapewne wystąpi o azyl, więc będzie przebywać w Polsce dłuższy czas. Będziemy więc im pomagać długofalowo. W tych ośrodkach są także matki z dziećmi, one będą w Polsce dorastać, więc chcemy im stworzyć godne warunki do życia i rozwoju.
Pieniądze będą też oczywiście służyły wszystkim działaniom podejmowanym w odpowiedzi na kryzys na granicy polsko-białoruskiej, a gdy ten się skończy, rozpoczynamy wspieranie długotrwałej integracji, np. przekładając doświadczenia wolontariatu z Linina na inne ośrodki. Prowadzimy też Centrum Migrantów i Uchodźców w Warszawie, chcielibyśmy aby dalej funkcjonowało.
Trzeba też powiedzieć, że ludzie, którzy są w tej chwili na granicy nie chcą, generalnie rzecz biorąc, pozostać w Polsce – chcieliby dołączyć do swoich bliskich, którzy są Niemczech, Holandii czy Belgii. Pozostanie w Polsce byłoby dla nich sytuacją w trochę w potrzasku. Dlatego ważne jest też wspieranie ludzi, którzy pozostają w swoich krajach ale cierpią biedę i potrzebują pomocy. Temu właśnie służy nasz program “Rodzina rodzinie”, którym objęci są nie tylko mieszkańcy Aleppo w Syrii ale też Libanu, irackiego Kurdystanu czy Strefy Gazy. Dzięki tej pomocy ci ludzie nie szukają dla siebie nowego miejsca na Ziemi, mają przy tym nadzieję, że coś się w ich krajach jednak zmieni. Ale chcą tam być, bo to jest ich dom rodzinny, ich kultura, przyjaciele, itd.
Nierówności społeczne, wojny i zmiany klimatyczne a więc praprzyczyny migracji nie ustaną ot tak, zatem kryzys, z którym obecnie styka się Polska - niezależnie od jego stymulowania przez Łukaszenkę - już trwale będzie
jednym z polskich wyzwań, nawet po powstaniu tego 180-kilometrowego muru.
Nie ogrodzimy murem całego kraju. To jest niemożliwe, a przede wszystkim: co by to było za życie… Rozwiązanie kryzysu migracyjnego wymaga międzynarodowych decyzji na wysokim szczeblu, a dotyczących takich państw jak Afganistan, Irak czy Syria.
Nieco na marginesie, zwróciłbym uwagę na działalność polskich misjonarzy. Oczywiście, w skali świata jest to pomoc niewielka, punktowa, ale przecież rozwiązuje konkretne sytuacje bytowe w niejednej wiosce w Rwandzie, Zambii czy w wielu innych krajach, zaspokajając podstawowe potrzeby życiowe lokalnych wspólnot. Dzięki takiej pracy ci ludzie mają jednak co jeść, mają dostęp do wody, dzieci chodzą do misyjnej szkoły. I ta praca trwa od wielu przecież lat. Z jednej strony: to kropla w morzu, ale patrząc z perspektywy tych ludzi - każda okazuje się cenna.
Co, oprócz zbiórki 21 listopada można zrobić, chcąc wesprzeć działania Caritas Polska?
Przede wszystkim pamiętajmy o sile modlitwy, i to za wszystkich: za pracowników Caritas, mieszkańców tego regionu, za wojsko i funkcjonariuszy innych służb. I o światło Ducha Świętego dla rządzących.