Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta obchodzi swoje 40-lecie. Założone w 1981 roku we Wrocławiu dzisiaj działa w 71 miejscowościach na terenie 14 województw. Prowadzi ponad 130 placówek, w których z pomocy korzysta ok 8 tysięcy osób rocznie. Przy okazji jubileuszu rozmawiamy z prezesem Wojciechem Bystrym.
Maciej Rajfur: Ta iskra wyszła z Wrocławia. Dzisiaj można powiedzieć, że towarzystwo tworzy niezwykle silną markę pomocową. Jako pierwsza organizacja pozarządowa w Polsce zajęliście się osobami w kryzysie bezdomności. Obecnie opiekujecie się również samotnymi matkami, ofiarami przemocy, dziećmi z rodzin ubogich, osobami starszymi i schorowanymi, a także więźniami.
Wojciech Bystry: Staramy się być jak ziarna, które zmielone tworzą chleb, a on potem leży na stole i każdy może po niego sięgnąć. Wziąć sobie taki kawałek, jaki potrzebuje. Nasycić się, by poprawić swoje życie, by lepiej egzystować. Mamy nadzieję, że towarzystwo właśnie takie jest. Na wzór swojego patrona św. Brata Alberta, który mówił, by być dobrym jak chleb. A tak przyziemniej mówiąc, dla nas najważniejsze okazuje się, by człowiek potrzebujący pomocy chciał do nas przyjść i mógł ze współpracy z nami czerpać nadzieję na poprawę swojej sytuacji i radość. Dążymy do tego, by zajmować się każdym indywidualnie. By każda osoba, która do nas trafi, otrzymała szansę na lepsze jutro. Chcemy być trampoliną do szczęśliwszego życia. Staramy się pełnić tę misję coraz lepiej, choć stoi przed nami wiele wyzwań.
40 lat działalności w obszarze bezdomności to nie tylko kawał czasu, ale okres o dużej dynamice. Bezdomność się zmienia, ewoluuje. Rok 1981 i 2021 to wręcz inne epoki pod względem życia w Polsce, co wymusza także zmiany i elastyczność na całej organizacji. Na początku wzięliście pod swoje skrzydła tzw. "kombatantów socjalizmu", a dzisiaj?
Bezdomność jest już inna niż kiedyś. Kiedy zaczynałem działania z osobami w kryzysie bezdomności w latach 90., głównym powodem była ekonomia. Ludzie tracili pracę i nie umieli sobie poradzić w nowej rzeczywistości po transformacji ustrojowej. Zakłady pracy się zamykały i znikały. Trudno było o zatrudnienie. W tej chwili to zupełnie inny świat. W temacie bezdomności mówimy o osobach samotnych, z różnego rodzaju dysfunkcjami, problemami cywilizacyjnymi, które potrzebują wsparcia. Nasza organizacja nie pomaga tylko ludziom już znajdującym się w kryzysie. Prowadzimy także szeroko pojętą profilaktykę i działania związane z tym, aby ludzie nie popadali w bezdomność. Stąd nasz apel do wszystkich bez wyjątku: by mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Każdy z nas może pomóc. Zauważyć np. sąsiadów w podeszłym wieku, którzy mają problem, by zrobić zakupy, by udać się do lekarza. Zainteresujmy się takimi osobami, bo żaden system wsparcia, państwowy czy gminny sobie z tym nie poradzi.
Maciej Rajfur: Jubileusz to okazja do gratulacji za tę codzienną wytrwałą pracę u podstaw w towarzystwie, ale na horyzoncie pojawiają się nowe wyzwania. Podczas obchodów kilka razy zostało wspomniane, że koncepcja placówek pomocowych nie wypełnia już całej misji. Metoda wsparcia musi ewoluować wraz z nową rzeczywistością. O co konkretnie chodzi?
Musimy sobie powiedzieć wyraźnie: społeczeństwo polskie, tak jak w całej Unii Europejskiej, mocno i szybko się starzeje. Za chwilę będziemy potrzebowali dużego wsparcia dla nas-obywateli ze względu na wiek i związane z nim dolegliwości zdrowotne, a nie tylko ze względu na ekonomię, warunki mieszkaniowe czy inne dysfunkcje. Świat się zmienia dość szybko, a my musimy być jak nasz patron - św. Brat Albert - bardzo mocno innowacyjni w niesieniu pomocy. Stąd upowszechniamy choćby ideę streetworkingu, asystentury, czy mieszkania treningowego. W 12 miastach towarzystwo prowadziło streetworking. Streetworkerzy docierali do ponad tysiąca osób przebywających w miejscach niemieszkalnych. Asystowanie to z kolei metoda oparta na wprowadzeniu indywidualnego towarzysza i doradcy. Ma nieco innych charakter niż codzienna praca w placówkach takich jak schronisko. Mieszkania wspomagane zaś tworzą etap przejściowy przed zakwaterowaniem przed własnym lokum.
Maciej Rajfur: Podoba mi się stwierdzenie, że jesteście jedyną organizacją, która marzy, by raczej zamykać placówki niż otwierać.
Podążamy za myślą Brata Alberta, czyli nie chcemy tylko dawać dachu nad głową, ale nadzieję na normalne życie, na powrót do społeczeństwa, na to, by być pełnoprawnym obywatelem. Chcemy tych ludzi przywracać światu. W pewnym momencie historii naszej działalności placówki stacjonarne okazały się bardzo potrzebne, jednak widzimy, że ten model ewoluuje. Zastanawiamy się nad tym, by osoby potrzebujące skutecznie wyprowadzać do mieszkań przez różne formy mieszkaniowe. W ten sposób mogą one wykorzystywać swój zasób i umiejętności, a my możemy wykrzesać z nich maksimum. Dzięki temu realizuje się właśnie model współpracy. To nasz podstawowy kierunek.