Zwiastowanie, Przemienienie na górze Tabor, Zesłanie Ducha Świętego... Dzieliliście się z nami "swoimi" tajemnicami. Dziś przedstawiamy zwycięzców konkursu!
Z wielu nadesłanych przez Was refleksji wybraliśmy trzy, których autorów nagrodzimy książką "Różaniec. 200 rozważań na XXI wiek". Nagrodzone teksty prezentujemy poniżej:
Najbliższą tajemnicą różańcową jest dla mnie „Zwiastowanie Maryi”. Gdy ją rozważam, Maryja staje się taka bliska mimo, że jej świętość mogłaby spokojnie mnie przytłoczyć. Mam przed oczami obraz młodej dziewczyny - skromnej, zupełnie oddanej Bogu, która miała inny plan na życie - chciała żyć w zupełnym oddaniu Bogu, służyć przy świątyni, a nie zakładać rodzinę. Jednak na Boży plan, zupełnie inny od Jej oczekiwań odpowiada „Tak”, choć ten Boży pomysł wydaje się zupełnie kosmiczny - ma urodzić syna bez udziału mężczyzny (wydaje się totalnie niemożliwe) i narazić się na ludzki sąd (za cudzołóstwo groziło kamienowanie). Nie zadaje zbyt wielu pytań (jedynie techniczne, jak to ma się stać) i nie prosi o dowody, choć dostaje znak - Jej krewna w podeszłym wieku poczęła dziecko.
Ta historia sprawia, że chcę przywoływać Maryję w trudnych momentach mojego życia, kiedy wielu rzeczy nie rozumiem, kiedy moje życie nie toczy się tak, jak bym sobie tego życzyła. Uczy mnie zaufania Bogu i wiary w to, że Jego plan jest najlepszy oraz wiary w rzeczy mało prawdopodobne, bo Maryja uwierzyła w coś (na ludzki rozum) niemożliwego!
Maryja w tej scenie jest zupełnie Piękna. Skromna, jednak nie wymawiająca się od zadania Bożego Macierzyństwa. Nie mówi: „Ja? Ale jak to… Na pewno w moim narodzie znajdzie się kobieta bardziej godna od mnie!” Myślę, że była bardzo zaskoczona swoim wybraniem, ale Jej pełna ufność w Boga, Jej pewność w Bożą Miłość sprawiły, że była gotowa zgodzić się na Boży plan. Na pewno czuła, że jest umiłowaną córką Boga i chce tego samego dla nas.
Ta scena ponagla mnie, żeby zawsze obierać Maryję na Przewodniczkę, bo w swojej ogromnej mądrości i czystości, gdy nadszedł kulminacyjny moment w Jej życiu, wybrała mądrze.
Natalia Przała
Nie ma róży bez kolców i nie ma różańca bez cierni. Choć jest to modlitwa piękna, bo piękna jest Nasza Matka w Niebie – jest jednocześnie trudna i wymagająca. Dlatego moje zbolałe serce oddaję Matce Ukrzyżowanego w Tajemnicach Bolesnych – bo nikt tak jak Ona nie rozumie cierpiącego serca matki.
Do różańca dojrzewam. Kiedy byłam dzieckiem – fascynowały mnie błyszczące paciorki, gdy dorastałam uwierzyłam w moc tej modlitwy, teraz – mając własną rodzinę – odnajduję pocieszenie w Spracowanych Ramionach Matki.
Syn Królowej Nieba i Ziemi nie ustawał na modlitwie, choć Apostołowie posnęli. Ile razy zdarza mi się usnąć przesuwając kolejne koraliki po ciężkim dniu... niech Maryja strzeże mojego serca, by ono nie usnęło.
Jakie to musiało być straszne, gdy Matka patrzała jak cierpi Jej biczowany Syn – Ty Matko rozumiesz co dzieje się w matczynym sercu, kiedy cierpią dzieci – czy to z powodu kataru, gorączki, kaszlu, rozciętej głowy i obdartych kolan, czy tylko dlatego, że dziś nie jest niedziela i nie pojedziemy w odwiedziny do babci, kiedy Agatce jest przykro bo nie jest zwierzątkiem i nie chodzi do grupy Skrzatów. I kiedy Kornelka bardzo chce chodzić, a dopiero nauczyła się siadać. Rozumiesz tą matczyną bezradność i przytulasz.
Zakpili z Jezusa – ozdobili go koroną, ale nie złotą wysadzaną drogocennymi kamieniami, tylko cierniową. Ty wiesz Matko jak mi przykro, kiedy ktoś wyśmiewa moje Skarby... Kiedy ich bezwarunkowa ufność zderza się z prawdziwym światem, w którym nie każdy ma dobre intencje. I kiedy chcę ochronić swoje dzieci przed całym złem i krzywdą, a nie mogę. Rozumiesz.
Co czułaś Maryjo, gdy wiedziałaś już, że Twój Syn niesie krzyż na Golgotę, żeby na nim umrzeć? Teraz, kiedy jest młody, kiedy „całe życie przed Nim”? Kiedy oglądam desperackie zbiórki na leki, które mogą dać szansę na życie śmiertelnie chorym dzieciom – dziękuję, że moje matczyne serce nie pęka jak Twoje i matek tych dzieci. W tej tajemnicy z mojej wdzięczności za zdrowe pociechy - powierzam ich Tobie.
Twój Syn cierpiał i umarł za grzechy świata, a Twoje serce zostało przebite. Przez moje grzechy. Przez moje matczyne grzechy. Przez brak cierpliwości, przez obojętność, przez podniesiony głos, przez brak dostrzegania problemów... Te tajemnice są bolesne, bo mój grzech wyrządził ten ból.
Jak Ty jestem matką, ale nie jestem taką matką jak Ty. Jak moja Babcia, która codziennie zawierzała nas Tobie, a która – ufam, że już z Tobą jest; jak moja Mama, która każdego dnia kontynuuje tę rodzinną modlitwę oddając w Twoją matczyną opiekę dzieci i wnuki – i ja chcę w modlitwie tej coraz bardziej Tobie być podobna – Matko Bolesna!
Anna Pawełczyk
Matka, która przychodzi
Od jakiegoś czasu moją ulubioną tajemnicą jest Nawiedzenie św. Elżbiety. Lubię odmawiać różaniec samotnie. Wtedy mam czas na dłuższe zatrzymanie się nad tajemnicami, na pomyślenie nad nimi, pomilczenie, odniesienie do siebie. Dlaczego tajemnica nawiedzenia jest mi tak bliska? To było kilka lat temu. Byłam w trakcie odmawiania Nowenny Pompejańskiej. W pewien sobotni wieczór poszłam na spacer. Wzięłam ze sobą różaniec i zaczęłam odmawiać część radosną. Miałam w sobie jakieś przekonanie, żeby popatrzeć na te tajemnice z punktu widzenia "małej, słodkiej Miriam". W tajemnicy II (Nawiedzenia
św. Elżbiety) przyszła mi myśl: mała, młodziutka Miriam wchodzi do domu, który jest w jakimś sensie "grobowy". Przecież Zachariasz nie może mówić, Elżbieta na pewno mocno przeżywa swój stan, to jak urodzi dziecko, co powiedzą ludzie, czy zdąży wychować Jana... nie może pogadać z mężem, bo ten potrafi tylko milcząco patrzeć... i w tą ciszę wręcz wbiega Miriam... w domu słychać: „Szalom Elżbieta”! Do domu wraca życie… Miriam wszędzie jest pełno. To Ona pomaga fizycznie i duchowo narodzić się Janowi... Stara Elżbieta odzyskuje nadzieję i pokój dzięki młodej Miriam.
Spostrzegłam, że w naszym życiu jest podobnie... Miriam wchodzi tam, gdzie jest ciemno, głucho, pełno lęku, gdzie można by było powiedzieć, że już za późno na nowe życie, na zmiany, na ważne decyzje. Miriam wkracza tam, gdzie wszyscy widzieli tylko niepłodność i tam, gdzie coś wielkiego ma się narodzić, ale to wiąże się z lękiem. Ona to przemienia swoją obecnością i wstawiennictwem. Nie wiem, o co w tym jeszcze chodzi, co to oznacza dla mnie... ale wtedy bardzo mnie to poruszyło, aż do łez.
Odnalazłam się w słowach: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie”. W moim życiu też jest wiele zawirowań, ciemności, poczucia duchowej i ludzkiej niepłodności, rezygnacji, bo wiele w życiu mi nie wyszło, poczucia, że już na wszystko za późno, że na wiele rzeczy jestem już za stara, choć mam za sobą… trzydzieści kilka lat życia. Odnajduję w sobie Zachariasza, który milczy, bo nie uwierzył w Boże obietnice. Ja też mam w sobie wiele zwątpień, często powtarzam, że to czy tamto jest w moim życiu niemożliwe. Nierzadko odmawiając samotnie różaniec, przy tej tajemnicy przerywam ciąg „zdrowasiek” i powtarzam słowa Kantyku Zachariasza albo Magnificat. W tej tajemnicy widzę zderzenie Bożej potęgi, wszechmocy i miłosierdzia, z moją nędzą, pustką i zwątpieniem. Ta tajemnica przypomina mi o tym, że Maryja przyszła także do mnie i to nie raz, że przychodzi ciągle, że wprowadza do mojej egzystencji prawdziwe, Boże życie i prawdziwą radość, że budzi mnie dla Boga, że porusza moje serce, że odnawia moje siły i przypomina, że także dla mnie Najwyższy uczynił wielkie rzeczy. Przez tą tajemnicę Maryja mówi do mnie i do ciebie – jestem przy tobie!
Chwała Panu i cześć Maryi!
Agnieszka Wawryniuk
Gratulujemy wszystkim autorom i zapraszamy do udziału w kolejnych konkursach!