We Włoszech trwa szturm na apteki, w których wykonywane są testy na obecność koronawirusa- informuje federacja ich właścicieli Federfarma. Badaniom poddają się tysiące ludzi, by otrzymać przepustkę Covid-19 , wymaganą przy wstępie do wielu miejsc.
Masowy napływ na błyskawiczne testy wykonywane w wielu aptekach rozpoczął się tuż przed szczytem wakacyjnych wyjazdów, przypadającym w połowie sierpnia. Na badania zgłaszają się całe rodziny i bardzo wielu młodych ludzi.
Kolejki ustawiają się nie tylko w wielkich miastach, ale także w popularnych miejscowościach turystycznych. Na wyspie Capri przebywający tam turyści robią testy, by móc wejść do restauracji i klubów.
"To niestety oznacza, że wiele osób nie jest jeszcze zaszczepionych"- powiedział Nicola Stabile z federacji właścicieli aptek.
Na mocy rozporządzenia rządu od 6 sierpnia we Włoszech obowiązuje wymóg przepustki Covid-19, czyli tzw. Green Pass przy wejściu do lokali gastronomicznych w zamkniętych pomieszczeniach, do kin, teatrów, zabytków, muzeów, na basen, do siłowni, parków rozrywki, na imprezy targowe i sportowe. Taki dokument wystawiany jest na podstawie zaświadczenia o szczepieniu przeciwko Covid-19, wyleczeniu z zakażenia bądź negatywnego wyniku testu z ostatnich 48 godzin.
Odnotowuje się też inne zjawisko: wzrost sprzedaży domowych testów na obecność koronawirusa, dostępnych także w niektórych supermarketach. Farmaceuci argumentują, że testy powinni robić specjaliści. Poza tym ich zdaniem niepokój budzi to, że w ten sposób testowanie ludności odbywa się poza kontrolą. Co więcej, twierdzą, osoby z pozytywnym wynikiem zazwyczaj tego nie zgłaszają, a ich kontakty nie są ustalane.
"Ryzyko jest ogromne, ale nie możemy zablokować sprzedaży takich testów, bo istnieje europejskie rozporządzenie, które trzeba szanować. Radzimy jednak zdać się na profesjonalistów"- oświadczył Roberto Tobia z federacji aptekarzy.