O ironio, ciemnoskóry polski patriota zmarł, tłumiąc powstanie niewolników na Haiti.
Nazywał się Władysław Jabłonowski. Urodził się w 1769 r. Należał do znakomitego polskiego rodu. Jego matką była żona gen. Konstantego Jabłonowskiego, Angielka z pochodzenia Maria Franciszka Dealire. Biologicznym ojcem był najprawdopodobniej jej czarnoskóry służący. Konstanty Jabłonowski nie tylko uznał go za syna, ale też zapewnił patriotyczne wychowanie i świetne wykształcenie wojskowe we Francji, w École de Brienne - tej samej, w której studiował Napoleon.
Jabłonowski i Bonaparte spotkali się tam zresztą, a przyszły cesarz Francuzów miał czynić pod adresem Polaka rasistowskie uwagi. Polak zaprzyjaźnił się tam natomiast z przyszłym marszałkiem Francji, jednym z najwybitniejszych dowódców epoki napoleońskiej Louisem Nicolasem Davout.
Jabłonowski ukończył École de Brienne trzy lata przed wybuchem rewolucji francuskiej. Służył w jednostce kawalerii, która w 1789 r. była używana do obrony pałacu królewskiego. Dwa lat później wielu jej oficerów przyłączyło się do rewolucji. Tak też uczynił Jabłonowski. W tym samym okresie chciał wyjechać do Polski, by bronić Konstytucji 3 Maja, ale nie zdążył. Był natomiast jednym z oficerów insurekcji kościuszkowskiej. Dowodził kosynierami. Brał udział w bitwach pod Połańcem i Szczekocinami (został po niej awansowany na podpułkownika). Bronił też Saskiej Kępy. Jako emisariusz Kościuszki podróżował do Paryża.
Po upadu powstania miał organizować polskie wychodźstwo wojskowe w Turcji. Szybko jednak dostał się do Włoch, do sformowanych tam już Legionów Polskich. Zaproponowano mu zaledwie etat porucznika. Związał się więc z legionową opozycją związaną z gen. Jerzym Grabowskim. Później jednak dowódca legionów gen. Jan Henryk Dąbrowski przebaczył mu działalność opozycyjną, awansował na generała i uczynił swym zastępcą. Jabłonowski walczył we Włoszech i w Alpach. Był tam lubiany i ceniony. Potem - już jako dowódca francuskiej brygady - walczył m.in. w okolicach Nicei i zajmował Florencję. Starał się o awans na generała brygady, ale Bonaparte odmówił dawnemu szkolnemu koledze, tłumacząc, że nie może odbierać miejsc w korpusie generalskim rodowitym Francuzom.
Przełomowy okazał się rok 1801 r. i początek roku 1802. Najpierw Jabłonowski objął we Włoszech dowództwa nad polską Legia Naddunajską, która wcześniej walczyła w południowych Niemczech. Proponował przeformowanie jednostki targanej wewnętrznymi konfliktami. Później jednak znalazł się w Paryżu. Nie otrzymywał żołdu. Jego sytuacja życiowa była ciężka. Jednak w samej końcówce roku uzyskał zgodę na awans generalski w armii francuskiej po tym, jak zwolniło się w niej miejsce po śmierci komendanta szkoły kawalerii w Wersalu gen. Józefa Marii Denayera.
Zyskawszy stabilność finansową, Jabłonowski chciał poślubić poznaną na dworze swego ojca Anną Barbarą Pênot de Loney.
Wkrótce jednak został wysłany na Haiti. O ironio, ciemnoskóry generał tłumił powstanie tamtejszych niewolników. Towarzyszyła mu tam jego narzeczona.
Młody generał zapadł na Haiti na febrę i zmarł w wieku zaledwie 33 lat.
Jego niedoszła żona chciała znaleźć schronienie u rodziny swego wybranka. W drodze wpadła w ręce Anglików, którzy ją obrabowali. Gdy już dotarła do Francji, Napoleon przyznał jej rentę „wdowią” i wypłacił odszkodowanie za utracony majątek. Anna został więc w Paryżu.
Historia polskiego patrioty i generała, zwanego Murzynkiem, została wspomniana w "Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza:
"Jak Jabłonowski zabiegł, aż kędy pieprz rośnie,
Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośnie
Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju
Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju."
Nawiasem mówiąc, pierwszy Afroamerykanin został generałem Armii Stanów Zjednoczonych w 1941 r. Był to Benjamin O. Davis (1877-1970).
Przy przygotowywaniu powyższego tekstu korzystałem m.in z:
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.