Niemcy boją się, że będą spłacać długi innych. Podobne obawy może mieć i Polska, bo nie do końca wiadomo, jak będzie rozdzielona spłata wspólnego zadłużenia.
12.04.2021 18:50 GOSC.PL
Wśród powodów konfliktu wewnątrz Zjednoczonej Prawicy jeden jest merytoryczny. Chodzi oczywiście o kwestię ratyfikacji unijnego funduszu odbudowy. W zeszłym roku temat budził duże emocje, bo zastanawiano się nad tym, czy Polska zawetuje powstanie funduszu. Teraz można odnieść wrażenie, że gra toczy się już tylko o rozdział konkretnych środków i o to, czy Solidarna Polska zagłosuje tak, jak Prawo i Sprawiedliwość; przyjęcie funduszu i jego zasad wydaje się natomiast przesądzone. Cóż, historia Unii Europejskiej pokazuje, że nawet rozwiązania wzbudzające duży opór prędzej czy później wchodzą w życie, czasem tylko zmienia się ich nazwa (modelowym przykładem są losy unijnej konstytucji), ale w przypadku funduszu odbudowy sprawa ani nie jest zakończona, ani nie zależy od tego, czy Jarosław Kaczyński dogada się ze Zbigniewem Ziobro.
Pod koniec marca Federalny Trybunał Konstytucyjny zabronił prezydentowi Niemiec podpisywania ustawy ratyfikującej powstanie funduszu. Wniosek w tej sprawie złożyła grupa ekonomistów, podnosząc przy tym argument zupełnie inny niż ten, który wzbudzał emocje w Polsce. U nas akcentowano przede wszystkim to, że Komisja Europejska będzie mogła dość swobodnie decydować o tym, czy wypłaci przyznane wcześniej danemu państwu środki, czy nie (formalnym powodem musi być łamanie przez państwo zasad praworządności, ale umowa nie określa konkretnie tych zasad, więc w praktyce KE może robić co chce). Niemieccy wnioskodawcy zwracają natomiast uwagę na to, że fundusz ma być finansowany ze wspólnego długu. Rzeczywiście, środki na odbudowę mają pochodzić z obligacji, które wyemituje UE i które mają być spłacane przez wszystkie państwa do 2058 r. Niemcy boją się, że będą w ten sposób spłacać długi innych. Tak naprawdę podobne obawy może mieć i Polska, bo nie do końca wiadomo – a w każdym razie nie dowiedziała się tego opinia publiczna – jak będzie rozdzielona spłata wspólnego zadłużenia. Problemów jest tu zresztą więcej, w tym ten najbardziej oczywisty: konieczność oddania kilkuset miliardów euro będzie dla mieszkańców Unii wielkim obciążeniem. Trudno też odmówić racji Olafowi Scholzowi, ministrowi finansów Niemiec, który mówił o „momencie hamiltonowskim”. Nawiązywał w ten sposób do porozumienia Alexandra Hamiltona i Thomasa Jeffersona z 1790 r., na mocy którego USA po raz pierwszy zaciągnęły dług jako Konfederacja, co okazało się jednym z najważniejszych wydarzeń tworzących amerykańską państwowość.
Bez zgody któregoś z państw fundusz nie powstanie. Nie oznacza to, że decyzja FTK ostatecznie go zablokowała. Bądź co bądź eurokonstytucję odrzuciły w referendach dwa kraje, a i tak dokument po lekkim liftingu i pod inną nazwą wszedł w życie. Może więc zwolennikom federalizacji uda się obejść wyrok niemieckiego trybunału (z którym zresztą Europejski Trybunał Sprawiedliwości jest w otwartym konflikcie). Możliwe jest jednak i to, że w Polsce fundusz zostanie przyjęty głosami PiS i opozycyjnej Lewicy przy sprzeciwie koalicyjnej Solidarnej Polski, ale i tak całe przedsięwzięcie zablokują Niemcy. Będzie ciekawie.
Jakub Jałowiczor