Bogu dzięki, że mamy papieża Franciszka, który ukazuje nam inną wizję pracy duszpasterskiej, pokazuje jak wyjść z tego zamkniętego kręgu w jakim się znaleźliśmy. Jestem przekonany, że nie ma półśrodków, trzeba realizować linię Franciszka – mówi w rozmowie z KAI abp Henryk Muszyński, Prymas Polski senior, b. metropolita gnieźnieński. Dodaje, że „obecny kryzys powinien wzywać nas do głębokiej odnowy religijnej”.
Nie ma innej drogi?
Nie ma, gdyż żyjemy już w innym świecie, w świecie globalnym. Obecny papież powiedział na początku pontyfikatu, że żyjemy „nie tyle w epoce zmian, ile znajdujemy się w sytuacji zmiany epoki” – a do tej zmiany musi się odnieść i Kościół. Jest więc przekonany, że Kościół powinien przejść głęboką metamorfozę jeśli chodzi o sposób dawania światu świadectwa. Nie wyobrażam sobie Polski wyizolowanej od tych nowych inspiracji, którymi dziś żyje Kościół powszechny, odpowiadając na potrzeby globalizującego się świata.
Pandemia po raz pierwszy nam uświadomiła jak daleko sięga ten globalny świat. Zagrożona jest ludzkość i nie możemy tego nie widzieć. Dostrzega to jednak papież jako widzialna głowa Kościoła. Ostrzega, że grozi nam samounicestwienie o ile nie znajdziemy nośnych źródeł odnowy. A skoro żyjemy w świecie globalnym, to nie ma innej możliwości odpowiedzi na globalne zagrożenie, jak globalne braterstwo rodziny człowieczej, niezależnie od tego, kim jesteśmy, gdzie żyjemy, jakiej jesteśmy narodowości i religii. Papież Franciszek poświęcił temu zagadnieniu ostatnią encyklikę „Fratelli tutti”, która odbiła się szerokim echem na całym świecie. I ma absolutną rację.
Na czym konkretnie winna polegać ta odnowa?
Musimy sobie uświadomić, że nie można już mówić o jednolitej „chrześcijańskiej Polsce”. Świat jest pluralistyczny. I w tym pluralistycznym świecie winniśmy być świadkami Ewangelii. Potrzebna jest odnowa nie tylko religijna ale i kulturowa, społeczna i odnowa polityczna, – bo na tych wszystkich polach coś się załamało. Chrześcijaństwo przestało już być w dużym stopniu czynnikiem inspirującym. Dziś chrześcijanie nie mogą ograniczyć się do konserwowania czy obrony swej wiary, ale winni być tym zaczynem, który ma wprowadzać ferment odnowy w pozytywnym kierunku.
Poza tym żyjemy w świecie coraz bardziej zlaicyzowanym, niektórzy mówią: w świecie postchrześcijańskim czy neopogańskim. I w tym kontekście papież wyznacza punkty ciężkości ewangelizacji. Pierwszym z nich jest Kościół i jego struktura. Franciszek widzi Kościół jako dynamiczną wspólnotę w drodze z Chrystusem „Przewodnikiem zbawienia” ku pełnej wspólnocie życia i miłości ze zmartwychwstałym Panem. Tymczasem nasza pobożność w Polsce jest wciąż pobożnością kultyczną. Zamknęliśmy się w tej rzeczywistości. W związku z tym trudno nam jest być zaczynem Ewangelii w pluralistycznym świecie.
I to może być główną przyczyną obecnego kryzysu?
W ślad za ks. Tomaszem Halikiem powiem, że obecny kryzys powinien wzywać nas do głębokiej odnowy religijnej. A ponieważ Kościół jest wspólnotą w drodze do Chrystusa, to powinniśmy rozpocząć od odnowy człowieka. Jan Paweł II przypominał, że to „człowiek jest drogą Kościoła”. Dzisiejszy świat jest w takim stanie, że niezbędne jest przekazywanie samych fundamentów chrześcijaństwa, które odpowiada na pytania: kim jest człowiek, po co żyje? Tu mamy wiele do powiedzenia, ale nie umiemy tego sprzedać. Tymczasem papież Franciszek to potrafi. Papieskie adhortacje i encykliki odpowiadają na współczesny kryzys, wskazują jaka w tym czasie winna być linia Kościoła. Weźmy za przykład jego programową adhortację: „Evangelii gaudium”, żyć radością Ewangelii i w ten sposób ją głosić. Tam znajdziemy cały, szeroko zakrojony program odnowy Kościoła w relacji we współczesnym światem.
W dzisiejszym świecie musimy bronić samych podstaw człowieczeństwa, tego, co zawarte jest w Bożym Objawieniu. Obecny kryzys człowieka obejmuje kryzys rodziny, małżeństwa, kryzys płci, która jest kwestionowana wbrew biologicznym oczywistościom i to na dodatek w strukturach ogólnoświatowych.