Zacznijmy nowennę. Oddolnie

Warto zainicjować nowennę do Bożego Miłosierdzia o oddalenie pandemii i nawrócenie świata.

Słowa Jezusa: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia mojego”, zapisane przez s. Faustynę w „Dzienniczku”, w ostatnim czasie towarzyszą mi często. W nich znajduję światło do zrozumienia tego, co obecnie przeżywamy. Co przeżywa cała ludzkość.

Wiem, że wiele osób próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, jak czytać w duchowej perspektywie czas pandemii, albo choć podpowiedź. I mam wrażenie, że czują się w tym osamotnione, bo mają, co zrozumiałe, zbyt mało do tego narzędzi – słabą zdolność duchowego widzenia rzeczywistości materialnej, małą wiedzę teologiczną, historyczną, a co najistotniejsze – niezdolność widzenia wszystkiego oczami Boga.

Czytam futurologów najróżniejszych specjalności, którzy wieszczą, że świat po pandemii nie będzie już taki sam. Że my nie będziemy tacy sami. I to wcale nie jest najgorsza perspektywa. Pytanie brzmi: jaki będzie świat, który właśnie zmienia się na naszych oczach? I ilu z nas jeszcze musi umrzeć, by świat wyłonił się w nowej odsłonie?

Wśród popandemicznych prognoz brakuje mi jednej zasadniczej – na temat duchowości przyszłości. Czytam jedynie, że w Polsce wielu wiernych do Kościoła już nie wróci, co jest wynikiem kryzysu jego wiarygodności, wywołanego skandalami pedofilskimi i próbami ich ukrycia przez hierarchów, ale także szybkiej sekularyzacji młodzieży. I jakby wszyscy się z tym już pogodzili. Kościół, istotnie, musi się oczyścić i musi z niego odejść wielu, którzy są w nim z przyzwyczajenia albo dla korzyści. Ale oprócz tych odejść są też inne, nazwałabym je: „covidowe”. Chodzi o osoby, w których runął fałszywy obraz Boga, jaki mieli. A innego – prawdziwego – sami nie są w stanie odnaleźć.

Mam wrażenie, że na początku pandemii, wiosną 2020 roku, księża częściej próbowali tłumaczyć, mniej lub bardziej przekonywająco, jak duchowo czytać ten znak czasu. Dziś jakby się z tego wycofali (podobnie jak ze śpiewania suplikacji). Wszystko zostawiono medykom, wirusologom. A to za mało, bo do zrozumienia prawdy o życiu potrzeba zarówno wiedzy, rozumu, jak i wiary (fides et ratio). I dlatego ludzie wciąż pytają, czy pandemia to współczesna plaga egipska. Czy to może kara za grzechy? Czy Bóg nie jest wszechmogący, skoro ją dopuścił? Czy nie jest miłosierny? Co chce nam przekazać? A może nas opuścił? Czy On w ogóle istnieje? Itp., itd. To są pytania, które nurtują, a zła odpowiedź – z powodu braku narzędzi wymienionych wyżej – może prowadzić do skutków katastrofalnych w indywidualnym wymiarze duchowym. I dlatego dziwi mnie to dość powszechne wycofanie się Kościoła z prób wyjaśniania duchowego sensu tego, czego dziś doświadczamy. Tym bardziej że historia świata i duchowości pokazuje, iż w czasach kryzysów ludzie są bardziej otwarci na poszukiwanie Boga.

Jeśli więc w kraju św. Jana Pawła II i św. Faustyny będą trwały odejścia, to znaczy, że zawiedliśmy jako wspólnota. Bo Kościół ma przecież odpowiedź na dzisiejszy znak czasu – słowa samego Jezusa: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia mojego”.

Jan Paweł II, pisząc o tajemnicy Bożego miłosierdzia w encyklice Dives in misericordia, stwierdził, że miarą wyznaczoną złu, którego ofiarą i sprawcą jest człowiek, jest Boże miłosierdzie. I że zbudujemy bardziej ludzki świat – co jest przecież powszechną nadzieją i wołaniem także po pandemii – wtedy, gdy z przesłaniem o Bożym miłosierdziu dotrzemy do wszystkich, a zwłaszcza do tych, których człowieczeństwo i godność zatraciły się w tajemnicy zła (mysterium iniquitatis). Bo Boże miłosierdzie, wbrew temu, co lansują niektóre grupy katolików, nie polega na naiwnej pobłażliwości, ale na przekraczaniu sprawiedliwości wobec tych, którzy się nawrócili, czyli zerwali z mysterium iniquitatis.

Modlitwa o Boże miłosierdzie trwa nieustannie, płynie m.in. z Łagiewnik. Ale są takie czasy, kiedy trzeba o nie modlić się jeszcze usilniej, wołać głośniej, wręcz krzyczeć. Taki czas właśnie przeżywamy. Dlatego myślę, że w tym szczególnym pod wieloma względami roku warto zainicjować nowennę do Bożego Miłosierdzia o oddalenie pandemii i nawrócenie świata, o zerwanie z mysterium iniquitatis. A jako pośredników warto obrać dwoje sług Bożych, którzy czekają na beatyfikację: kard. Stefana Wyszyńskiego i matkę Różę Czacką. Do tego nie potrzeba wiele wysiłku organizacyjnego. Można taką nowennę zainicjować w internecie. Skrzyknąć się online, oddolnie, podać modlitwy do indywidualnego odmawiania. Do 28 maja, kiedy przypada 40. rocznica śmierci Prymasa Tysiąclecia, jest wystarczająco dużo czasu. Czy ktoś się przyłączy? •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ewa K. CZACZKOWSKA