Współczesny święty, przemierzając ziemię, powinien krzyczeć nie tylko, że wciąż „miłość nie jest kochana”. Powinien raczej pytać każdego mijanego człowieka, patrząc mu w oczy: „Dokąd doszedł Bóg z miłości do ciebie?”.
Rozpaczliwe wołanie
Ksiądz Franciszek Blachnicki znał doskonale pytanie „dlaczego”. 7 czerwca 1961 roku, przebywając w więzieniu, zanotował: „Mniej więcej przed 10 dniami modliłem się szczególnie gorąco o dopuszczenie mnie do tajemnicy miłości Boskiego Serca Jezusa – objawiającej się na Krzyżu. Modlitwa stawała się rozpaczliwym wołaniem »de profundis«: »Czemu, Panie, nie dopuszczasz mnie do Twojej miłości. Oddziela mnie od niej jakaś zasłona nieprzenikniona, mur nieprzebyty. Wierzę w tę miłość, wiem, że mnie kochasz. Czemuż nie mogę odpowiedzieć na tę miłość łzami skruchy i wdzięczności, całkowitym wyniszczeniem siebie? Jaka to straszliwa tajemnica! Wiem, że chcesz mi dać swoją miłość, wiem, że możesz to zrobić w jednej chwili – czemu więc milczysz, czemu pozwalasz mi się męczyć, czemu wołam na próżno przez dziewiętnaście lat?«”. Ten zapis modlitwy, bardzo dramatycznej, co nierzadkie u Blachnickiego, pokazuje, jak bardzo udręczona dusza może pytać o przyczyny swojego stanu. „Dlaczego” wyrywa się wtedy, kiedy człowiek cierpi. Ale ksiądz Blachnicki w tej samej notatce dodał: „Takie wołanie może doprowadzić duszę na skraj rozpaczy… tu może się włączyć szatan z pokusą zwątpienia. Im bardziej natęża się dusza w tym wołaniu, tym bliższa jest ta pokusa. Oto na dnie duszy zaczyna odzywać się jakby cicha pretensja do Boga, do Niepokalanej: dlaczego nie otrzymuję tej łaski, skoro proszę o to, co na pewno Bóg chce, i proszę tak gorąco, i proszę tak długo? Na to czeka szatan, na to odezwanie się pretensji do Boga, na pytanie »czemu…«. Czyż nie od tego rozpoczął on swoje kuszenie w raju? »Czemu to Bóg zakazał wam spożywać owoc z tego drzewa?…«. Ta pretensja zdradza jednak zarazem pokusę. Zdradza ona, że gdzieś na dnie duszy tkwi jeszcze przekonanie, że nam się coś należy ze strony Boga, że mamy prawo czegoś się domagać. Jaka to straszna pomyłka! Bo przecież jesteśmy nicością absolutną i wszystko, co mamy i otrzymać możemy, jest tylko łaską, absolutną łaską!”.
Nie przyglądać się sobie
Dokąd doszedł Bóg, by pokazać, jak bardzo miłuje człowieka? Wiele lat po zakończeniu wspomnianego poematu jego autor, już jako Jan Paweł II, napisał „Litanię do Chrystusa Kapłana i Żertwy”. Padły w niej słowa: „Jezu, Kapłanie, któryś siebie samego wydał jako ofiarę i hostię dla Boga, zmiłuj się nad nami!”. Nie da się lepiej wyrazić głębi tej ofiary z siebie, jakiej dokonał Chrystus, niż używając słowa „Hostia”. „To jest Ciało moje za was wydane” powtórzone od tamtych chwil miliardy razy pozostaje jednak nie tylko objawieniem prawdy o tym, dokąd doszedł Bóg, lecz jest zarazem pytaniem o to, dokąd może dojść człowiek, by na tę Ofiarę Boga odpowiedzieć?
Blachnicki, opierając się wielokrotnie w swoich pismach na nauczaniu Soboru Watykańskiego II, podkreślał ten aspekt człowieczeństwa, jakim jest dobrowolny dar z samego siebie. Napisał między innymi tak: „Człowiek bowiem – stworzony na obraz i podobieństwo Boga – również jest powołany do tego, żeby żył dla Boga, a nie dla siebie. Na tym polega podobieństwo Boże w człowieku, że jest on uzdolniony do tego, aby żył, posiadając siebie w dawaniu siebie. Jeżeli w tym wyraża się podobieństwo Boże w człowieku, to trzeba jeszcze dokładniej to sprecyzować i powiedzieć, że człowiek jest powołany do istnienia na podobieństwo Drugiej Osoby Bożej. (…) Druga Osoba Boża, otrzymując naturę Bożą od Ojca, posiada ją w jej oddawaniu, w dawaniu Ojcu. Podobnie człowiek, otrzymując całą swoją egzystencję od Boga, otrzymuje ją po to, żeby ją posiadać w dawaniu, w oddawaniu. Tu jest najgłębsze wyjaśnienie podobieństwa Bożego w człowieku i uzasadnienie tego, że – jako osoby stworzone przez Boga – jesteśmy stworzeni i powołani do posiadania siebie w dawaniu siebie. To jest również forma naszej egzystencji”. Utraciwszy podobieństwo do Boga, zmącone na skutek grzechu, człowiek odnajduje nadzieję na jego odzyskanie przez przyjrzenie się Bogu – to o tym pisze Blachnicki. A że w Bogu „wszystko jest darem”, jedna jest zatem droga, którą powinien podążyć człowiek – uczynić darem siebie. Radykalne to odwrócenie kierunku propagowanego przez świat egocentryków i hedonistów: „uczyń z siebie dar dla innych” oznacza bowiem „odwróć uwagę od siebie”. Znamienne. Czy jest coś bardziej bolesnego niż przestać przyglądać się sobie i wyznawać sobie miłość?
ks. Adam Pawlaszczyk