Paradoks ofiarującego

Współczesny święty, przemierzając ziemię, powinien krzyczeć nie tylko, że wciąż „miłość nie jest kochana”. Powinien raczej pytać każdego mijanego człowieka, patrząc mu w oczy: „Dokąd doszedł Bóg z miłości do ciebie?”.

Bóg spoczywał w sercu i wszechświat,
lecz wszechświat gasł,
z wolna stawał się Rozumu Jego pieśnią,
najniższą z gwiazd.

Opowiadam wam zdziwienie wielkie, helleńscy mistrze:
nie warto czuwać nad bytem, który wymyka się z rąk,
jest Piękno rzeczywistsze,
utajone pod żywą krwią.

Cząstka chleba rzeczywistsza niż wszechświat,
pełniejsza bytu i Słowa
– pieśń jak morze zalewająca
– odmęt słońca
– wygnanie Boga.

Synu, kiedy odejdziesz, wzbierająca głębio odwieczna,
w której wszystko ujrzałem –
Ojcze, Miłość oznacza konieczność
wzbierania chwałą.

Synu, spójrz, niedaleko od Twojej jasności
jest kłosów dojrzałe pęcznienie
– Przyjdzie dzień, gdy odejmą Ci blask,
kiedy jasność Twą wydam ziemi.
(…)
Ręce Twoje odejmą z mych ramion –
Synu, widzisz to unicestwienie,
Twój blask, kiedy przyjdzie dzień,
wydam kłosom pęczniejącej ziemi.

Ojcze, ręce odjęte z Twych ramion
spoję z drzewem odartym z zieleni,
bladym światłem pszenicznym nasycę
ten blask, który w kłosy zamienisz.

Synu, kiedy odejdziesz, Miłość odwieczna,
któż ogarnie Cię nurtem najbliższym?

Ojcze, opuszczam Twoje wejrzenie
wzbierające zalewem słonecznym,
obieram oczy ludzkie –
obieram oczy ludzkie zalane światłem pszenicznym.

Karol Wojtyła, Pieśń o Bogu ukrytym

Jezus doszedł na Golgotę. Tam odarto Go z szat i przybito do krzyża. Umarł na nim. „Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: »Eli, Eli, lema sabachthani?«, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: »On Eliasza woła«. Zaraz też jeden z nich pobiegł i wzią- wszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: »Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić«. A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha” (Mt 27,45-50). Krzyk pierwszy – pytanie. Krzyk drugi – być może wyznanie, o którym piszą inni: „pragnę”. Od tamtej chwili jedno z najważniejszych pytań o klucz do zrozumienia Boga brzmi: „Dokąd doszedł Bóg w swoim umiłowaniu człowieka?”.

Pszeniczne światło drzewa

„Dalekie wybrzeża ciszy zaczynają się tuż za progiem”, napisał w swoim poemacie „Pieśń o Bogu ukrytym” Karol Wojtyła. Przeżywane w tym roku wielkopostne rekolekcje powinny skierować Cię, drogi Czytelniku, za próg. To niedaleko, parę kroków zaledwie, ale też niewiele drogi dzieli nas, świadków śmierci Jezusa na krzyżu, od Jego grobu, z którego z martwych powstanie niebawem. „Nie przefruniesz tamtędy jak ptak”, kontynuuje Wojtyła. I dodaje: „Musisz stanąć i patrzeć coraz głębiej i głębiej, aż nie zdołasz już odchylić duszy od dna”.

Ten poemat jest prawdopodobnie jednym z najlepszych tekstów poetyckich usiłujących ująć w ludzkie słowa boską relację pomiędzy Ojcem i Synem oraz zamysł Boży, by Syna ofiarować za ludzi, na krzyżu. Krzyż na Golgocie. Punkt docelowy ziemskiej pielgrzymki Jezusa. Wielokrotnie go zapowiadał, a na koniec przyjął. Z uległością i bez buntu. Ofiarowany i ofiarowujący Siebie do końca, w stopniu wręcz przesadzonym, przerysowanym, wszak śmierć na krzyżu łączyła się z niewyobrażalnym cierpieniem. Ukrzyżowany, i tak już wycieńczony, na koniec umierał w wyniku uduszenia. Opierać się na ramionach można długo, ale nie nieskończenie. I tu jest sedno: bo niezgłębiona tajemnica Bożego planu zbawienia polegała nie tylko na tym, że Bóg wybrał ten konkretny środek zbawienia ludzkości: śmierć swojego Syna na krzyżu. Przede wszystkim polegała ona na tym, że w tak drastyczny sposób zechciał pokazać, jak bardzo miłuje każdego człowieka. Dokąd zatem doszedł Bóg, by pokazać, jak bardzo miłuje człowieka?

„Aż dotąd doszedł Bóg i zatrzymał się krok od nicości/ tak blisko naszych oczu” – napisał Wojtyła. I dodał: „Zdawało się sercom otwartym, zdawało się sercom prostym,/ że zniknął w cieniu kłosów”. Te kłosy nie pojawiają się przypadkowo. Są nawiązaniem do daru Eucharystii, Chleba, który staje się Ciałem za nas wydanym, Hostii, Żertwy. „Ojcze, ręce odjęte z Twych ramion/ spoję z drzewem odartym z zieleni”, mówi Syn. I dodaje: „Bladym światłem pszenicznym nasycę/ ten blask, który w kłosy zamienisz”.

Więc spoił swe ręce Syn z drzewem odartym z wszelkiej zieleni. Z krzyżem. Odjęli Mu blask, Jego jasność została wydana ziemi. Kłosy, które na niej wyrosną, po stokroć oddadzą niebu to, co zostało mu wydarte… Żadna inna historia miłości nie jest tak spójna i tak konsekwentna, jak historia miłości Boga do człowieka! „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?” – wybrzmi jak jej dopełnienie. Komentator biblijny słusznie stwierdzi, że na pytanie „dlaczego” o wiele rzadziej znajdujemy odpowiedź niż na pytania „jak” i „kiedy”. Wobec pytania „dlaczego” wielokrotnie już wiedza ludzka pozostawała bezsilna. Tymczasem przecież dla nas, jako ludzi, zazwyczaj jest ono najważniejsze. Dlaczego muszę cierpieć, dlaczego mordowano miliony niewinnych, dlaczego umiera dziecko, dlaczego odchodzi ukochany… Są jednak takie przestrzenie, w których pytanie „dlaczego” wyraża o wiele większe zdziwienie. Jedną z nich jest śmierć Boga.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk