O niezwykłych przytulankach, które przybliżają do Pana Boga, swojej przygodzie z nitką i pasji szydełkowania - opowiada Aleksandra Dereszowska, żona, mama i właścicielka pracowni Faden.
Oprócz świętych szydełkuje Pani także inne rzeczy. Które sprawiają najwięcej radości?
To prawda, dziergam rozmaite rzeczy i to jest dobre, bo mi się szydełkowanie nie nudzi, a odpowiada również na potrzebę chwili. Lubię dzianiny, szydełkowe koronki. Przerobiłam setki kilometrów różnych nici i włóczek. Większość rzeczy znajduje nowe domy, część jednak cieszy nas w domu. Każde z moich dzieci otrzymało swój wyjątkowy kocyk, wyjątkowe przytulanki. Piękne w tym tworzeniu jest to, że powstają unikaty, żaden inny człowiek na świecie nie będzie miał identycznego misia. Przytulanki świętych też są niepowtarzalne.
Jest Pani mamą, jak dzieci reagują na dziergane maskotki? Mają jakieś swoje ulubione?
Dzierganie przytulanek pozwoliło mi odpowiedzieć na szczególne pasje moich dzieci, jako pedagog uważam, że każde dziecko jest inne i ma swoje potrzeby i zainteresowania, za którymi warto podążać. Najstarsza córka od kilku lat interesuje się oceanem, w wieku czterech lat potrafiła już wymienić nazwy wielu gatunków wielorybów i innych stworzeń morskich. Jako rodzice uczyliśmy się razem z nią, czytaliśmy książki w tej tematyce, szukaliśmy wartościowych bajek. Wydziergałam jej również i uszyłam trochę morskich zwierząt. Szydełkowałam też postaci z bajek i książek, dinozaury i inne zwierzątka.
Zajmuje się Pani także techniką amigurumi? Co to takiego?
To jest właśnie nazwa techniki szydełkowania maskotek, nazwa pochodzi z Japonii. Oryginalne amigurumi ma swoje charakterystyczne cechy zakorzenione kulturowo w tym kraju, np. duże głowy maskotek, duże oczy, z czasem jednak ta nazwa objęła wszystkie szydełkowe przytulanki.
FadenJakie zamówienie do tej pory było największym wyzwaniem, przygodą, a może zaskoczeniem?
Swoją działalność rozpoczęłam od założenia, że wyszydełkować można wszystko, zresztą w Internecie można znaleźć dowody na prawdziwość tych słów. Jednym z najbardziej zaskakujących zamówień był brelok w postaci karaczana z Madagaskaru, czyli po prostu olbrzymiego karalucha. Był to zamówiony prezent dla pani, która hoduje te stworzenia. Nigdy nie pomyślałabym, że wydziergam coś takiego. Pierwsi święci też byli takim zaskoczeniem, teraz już przywykłam do ich obecności w moim życiu i pracowni.
Jak reagują obdarowani?
Często otrzymuję wiadomości z podziękowaniami, a czasem również zdjęcia dzieci radośnie przytulających wydziergane zabawki. To nadaje sens temu, co robię.
Co Panią inspiruje do szydełkowania? Jakieś książki? Obrazy?
Wizerunki świętych wzoruję na ich przedstawieniach w sztuce, często na ikonach, które mają wyraziste barwy i bogatą symbolikę. Ostateczny wygląd przytulanki zawsze omawiam z zamawiającymi.
Czy szydełkowanie jest trudną sztuką?
Szydełkowanie nie jest trudne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy ludzie chętnie dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem za darmo w Internecie. Polecam każdemu, kto ma odrobinę cierpliwości i czasu. Dzierganie kojąco wpływa na nerwy oraz, jak wykazały badania, pozytywnie działa na mózg.
Tak na koniec, gdyby nie szydełkowanie, to czym by się Pani zajmowała?
Robiłam już wiele rzeczy, więc na pewno nie byłabym bezczynna. Przez kilka lat uczyłam niemieckiego stacjonarnie, a także on-line, ilustrowałam dziecięce książki, projektowałam grafiki. Może to byłaby moja droga, a może byłaby ona jeszcze inna? W tym momencie i przy małych dzieciach taka praca z domu najbardziej mi, nam odpowiada.
Św. Józef Faden