Papież Franciszek podczas pielgrzymki do Polski powiedział: „Bóg zatem nas zbawia, stając się małym, bliskim i konkretnym”. Słowa te są kluczem do istoty Bożego Narodzenia oraz istoty chrześcijaństwa. Tym bardziej że nieraz myślimy o Bogu jako wielkim, dalekim i abstrakcyjnym.
22.12.2020 08:54 GOSC.PL
Aby lepiej zrozumieć słowa Franciszka, skontrastujmy je z pojęciem Boga, które głosi większość religii i systemów filozoficzno-teologicznych. Jeden z najsubtelniejszych myślicieli wszechczasów, św. Anzelm z Canterbury, podsumował wielowiekowe rozważania na temat Boga frapującą definicją. Według Anzelma Bóg jest tym, „ponad co nic większego nie może być pomyślane”. Znaczy to nie tylko, że Bóg jest największy, ale również, że nic większego od Boga nie może istnieć. Wielkość Boga przekracza więc wszystko, cokolwiek byśmy sobie wyobrażali lub czegokolwiek byśmy pragnęli.
Kiedy św. Anzelm, medytując w benedyktyńskim klasztorze w Bec, sformułował tę definicję, wpadł w ekstazę, a zarazem w przerażenie. Bóg, o którym myślał, jest przecież kimś niewyobrażalnie wspaniałym i wielkim. Z drugiej jednak strony taki Bóg musi być daleki i abstrakcyjny. Daleki – gdyż w naszym świecie mamy do czynienia tylko z rzeczami małymi; a nawet gdy są one większe od nas, w porównaniu z Bogiem są niczym okruszek. Abstrakcyjny – gdyż wielkości Boga nie możemy sobie wyobrazić ani przybliżyć przez analogię z tym, co znamy.
A jednak wielki, daleki i abstrakcyjny Bóg staje się „małym, bliskim i konkretnym”. Jak mówił Franciszek, Bóg „staje się ciałem, rodzi się z matki, rodzi się pod Prawem, ma przyjaciół i uczestniczy w weselu: Odwieczny komunikuje się z ludźmi, spędzając z nimi czas, i to w konkretnych sytuacjach”. Bóg bowiem chce być naszym bliskim. Dlatego, nie tracąc w sobie nic ze swej wielkości, dla nas pomniejsza się i ukonkretnia. Przyjmuje postać drobnego dziecka i pozwala się „ogarnąć przez to, co jest małe”.
Gilbert K. Chesterton napisał kiedyś, że święta Bożego Narodzenia łączą dwa wyobrażenia: „wyobrażenie dziecka i wyobrażenie nieznanej siły podtrzymującej gwiazdy”. Pierwsze wyobrażenie, najbardziej swojskie i zwyczajne, wszyscy znamy z codziennego rodzinnego życia. Drugie wyobrażenie jest dostępne tylko tym, którzy poszukują tego, co ostateczne i największe. Wyjątkowość chrześcijaństwa polega właśnie na tym, że te dwa – tak odległe od siebie – obrazy połączyło ono w jedną całość. Co więcej, chrześcijaństwo wskazało na konkretne miejsce i czas, w których potężny Bóg faktycznie stał się malutkim dzieckiem. Odtąd – dodaje pisarz – „zwykły obrazek matki z dzieckiem będzie miał zawsze posmak religii; a straszliwe imię Boga będzie się kojarzyło z miłosierdziem i łagodnością”.
W Bożym Narodzeniu Bóg pokazuje swą zwykłą twarz tym, co od dawna w swych myślach szukają Jego niezwykłego oblicza. A tym, co wiodą zwyczajne życie, przewijając niemowlę oraz – jak mówi Franciszek – „dzieląc radości i trudy ludzi”, objawia się jako Ten, który „pragnie schodzić w nasze codzienne wydarzenia” i wynosić nas do uczestnictwa w swej wspaniałej tajemnicy. Dzięki Bożemu Narodzeniu „objawienie się Boga zawsze ma miejsce w małości”. Ten, który w swej wielkości zdawał się przebywać w najdalszej abstrakcji, okazuje się nam bliski w konkrecie codzienności.
Jacek Wojtysiak