Uzgodnienia unijnych szczytów są jak matematyka bez paradygmatu: wszyscy rozwiązują działanie 2+2, ale każdemu wychodzi zupełnie inny wynik. Tak samo będzie z ustaleniami dotyczącymi powiązania budżetu z mechanizmem oceny praworządności.
Kto jest wygranym ostatniego szczytu Unii Europejskiej? Jak zwykle – i wszyscy razem, i każdy z osobna. Taka jest natura unijnych kompromisów, które z jednej strony pozwalają popchnąć sprawy (w tym wypadku 7-letni budżet i dodatkowo fundusz odbudowy) do przodu, z drugiej – odkładają „na później” nierozwiązane i coraz mniej możliwe do rozwiązania napięcia i sprzeczności. Ten pragmatyzm, przy wszystkich swoich zaletach, ma jednak podstawową słabość: systematycznie pogłębia wewnętrzne problemy z funkcjonowaniem i tożsamością Unii, które nierozwiązane wybuchają co jakiś czas, następnie zostają „spacyfikowane”, czyli schowane pod zasłoną kompromisu, ale prędzej czy później grożą wybuchem naprawdę poważnym. Nie da się przecież w nieskończoność ustalać kompromisów, które okazują się nie tyle sumą ustępstw poszczególnych członków, ile raczej sumą sprzecznych interpretacji przyjętych uzgodnień.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina