Mówi, że jest szczęściarą. Choć od roku, kiedy zmarł jej mąż Karol, sama zajmuje się dwiema córeczkami. A starszą, 9-letnią Kingę, jak niemowlaka musi przewijać, karmić, myć, ubierać, rehabilitować.
Jestem szczęściarą, bo mimo trudnych doświadczeń potrafię dostrzec ogrom darowanego mi dobra – tłumaczy delikatnym głosem, bez odrobiny goryczy Natalia Forner-Czaja. – Gdzieś głęboko w sercu odczuwam wdzięczność, że Bóg troszczy się o mnie i uzdalnia do rzeczy wcześniej niemożliwych. Widać to na przykładzie najprostszych czynności, którymi dzieliliśmy się dotąd z mężem. Teraz sama potrafię nie tylko równocześnie usypiać obie córeczki, ale też podejmować odważne, męskie decyzje. Bóg otwiera mi serce jak drzwi i pokazuje, że za jednymi znajdują się następne. Ważne, żebym pozwoliła Mu je otworzyć i przyjmowała, co daje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych