Była Bratem Albertem czasów komunizmu. Hanna Chrzanowska nie w habicie, ale w fartuchu pielęgniarskim chodziła nawet do największych krakowskich nor, bo w każdym chorym widziała Pana Jezusa.
Żyła w myśl zasady: „Chory to mój pan”. Przekonana, że za cierpiącym stoi Pan Jezus. Przypominała uczennicom słowa Chrystusa: „Nie przyszedłem, aby Mi służono, ale abym służył”. Przed śmiercią, umęczona krwotokami, leżała bez świadomości, jednak na chwilę otwarła oczy i powiedziała: „Dusza musi być złota”. Te słowa brzmiały jak podsumowanie jej życia, w którym troszcząc się o ciała chorych, pamiętała o ich duszy. „Nie wiem, co się stało, ale ta pani pielęgniarka tak mnie opętała, że chyba się ożenię z matką swojego nieślubnego dziecka” – zapisał w notatkach ojciec noworodka, którym Hanna opiekowała się po urodzeniu. Jego matce i ojcu umożliwiła bezpłatny ślub i wspierała ich w życiu sakramentalnym. Dzięki jej modlitwie chory, którym się zajmowała, przystąpił po 20 latach do spowiedzi św. Takie przykłady można mnożyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych