Im bardziej ktoś będzie naciskał, żebyśmy jakąś sprawę zostawili, tym mocniej będziemy się nią zajmować. Znam sprawy medialnie głośne. Jeśli będą one do nas zgłaszane przez odpowiedni organ, to kwestia, czy ktoś nosi sutannę o takim czy innym kolorze lub inny strój, jest nieistotna - deklaruje w wywiadzie dla KAI dr hab. Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. wyjaśniania przypadków pedofilii. Zapowiada też działania edukacyjne i współpracę z organizacjami pozarządowymi oraz instytucjami kościelnymi zajmującymi się wsparciem ofiar przemocy seksualnej.
A wiadomo już, która z tych spraw będzie rozpatrywana jako pierwsza?
Analizujemy na bieżąco przyjęte sprawy, działamy zespołowo. Sprawy, które do nas przychodzą w związku z przestępstwem, które miało miejsce w ostatnim czasie, do których możemy dołączyć np. jako oskarżyciel posiłkowy, są analizowane na bieżąco przez Komisję. Podejmowane są i będą stosowne działania, w tym np. powiadomienie organów ścigania, jeśli dostrzeżemy taką konieczność.
Mamy też drugi rodzaj spraw – te dotyczące przedawnienia, które będą do nas kierowane przez prokuraturę. I tu, jeśli będzie ich kierowanych dużo, być może zajdzie potrzeba potraktowania ich według kryterium kolejności wpływu. Na razie jednak żadna taka sprawa nie została nam przekazana.
Taką sprawą, gdyby wpłynęła za sprawą prokuratury, mogłaby być sprawa jednego z duchownych ze Szczecina, opisywana od ponad dziesięciu lat przez media?
Na temat konkretnych spraw w postaci nazwisk takich czy innych osób wolałbym się nie wypowiadać z racji ostrożności procesowej. Jeżeli jest postanowienie prokuratora o umorzeniu postępowania z racji przedawnienia, to prokurator kieruje tę sprawę do nas. Czy ta sprawa będzie dotyczyć osoby duchownej, czy świeckiej, bliskiej lub dalekiej wobec ofiary, jest w tym przypadku kwestią drugorzędną i nie wpływa bezpośrednio na kwestie procesowe.
Podobnie odpowie Pan w przypadku ewentualnego zainteresowania Komisji sprawą poruszoną w niedawnym reportażu "Don Stanislao" w TVN24?
Odpowiem dokładnie tak samo. Żeby była jasność: znam na bieżąco informacje medialne dotyczące tych i innych spraw, które są głośne, i oczywiście trudno mówić, żebym o nich nie myślał, natomiast komentować ich w żaden sposób nie zamierzam. Może się bowiem zdarzyć, że któraś z tych spraw do nas trafi, potem ktoś znajdzie wypowiedź przewodniczącego Komisji dla KAI i mógłby mi zarzuć postawienie się po którejś ze stron. Z racji zatem ostrożności procesowej konkretnych spraw medialnych komentować nie będę. Jeżeli będą one spełniały przesłanki ustawowe i zostaną zgłoszone przez odpowiedni organ, to kwestia, czy ktoś nosi sutannę o takim czy innym kolorze lub nosi taki czy inny strój, jest nieistotna.
Pańskim zdaniem, wgląd zarówno do akt prokuratorskich i sądowych, jak i kościelnych nie będzie dla Komisji stanowił problemu?
Z mocy ustawy mamy prawo wglądu do akt toczącego się postępowania. Jako przewodniczący mam prawo zadać pytanie prokuraturze i sądowi oraz poprosić o informacje dotyczące takiego postępowania. Mamy również prawo być oskarżycielem posiłkowym, co jest szczególnie istotne na etapie procesu sądowego. Osoba pokrzywdzona jest oczywiście reprezentowana przez swojego pełnomocnika, natomiast oskarżyciel posiłkowy występujący z ramienia Państwowej Komisji jest osobą, która w sposób szczególny wspiera ofiarę.
W przypadku akt kościelnych Komisja mogłaby np. usłyszeć, że istnieje zagrożenie przekroczenia gwarantowanej przez Konkordat autonomii Kościoła?
Zobaczymy, jak to będzie wyglądać w praktyce. Jeśli takie sytuacje będą się zdarzać i zauważymy, że takie działania w sposób wyraźny godzą w dobro osób poszkodowanych, wtedy na pewno będziemy w sposób głośny interweniować, także poprzez powiadomienie organów i instytucji, które stanowią bezpośredni nadzór nad daną osobą lub instytucją, która odmawia dostępu do akt.
Komisja – jak wskazuje ustawa – ma być organem niezależnym od innych organów władzy państwowej. Nie ma zagrożenia, że jej poszczególni członkowie lub Komisja jako całość będzie wolna od nacisków, aby jakąś sprawę „zostawić w spokoju” lub choćby spowolnić prace nad nią?
Mamy w Komisji takie przeświadczenie, że im bardziej ktoś będzie naciskał, żebyśmy jakąś sprawę zostawili, to tym mocniej będziemy się nią zajmować.
Dziękuję za rozmowę.